PASAŻEM OBOK KAWIARNI
Założyłem maskę
Jak zawsze
Od pewnego czasu
W życiu jak w teatrze
I rozglądam się
Usilnie patrzę
w kliszę
kieliszek
Mając cichą nadzieję
Że ona mnie rozpozna
I przejdziemy w końcu
Przez tą bramę
Na końcu korytarza
Gdzie już nic się nie zdarza
Nie ma żadnego dzień dobry
Przepraszam
Prosta linia stały dźwięk
Szept
Jęk
Dech
Komentarze
Prześlij komentarz