Posty

Wyświetlam posty z etykietą KULINARIA

ROZGRYWKA (THE SCORE). PROFESJONALIŚCI MAWIAJĄ: "OK, BYE, BYE"

Obraz
 THE SCORE (2001). DOŚWIADCZENIE I BRAWURA Marlon Brando, Robert De Niro i Edward Norton — robi się ciekawie. A do tego jeszcze za kamerą Frank Oz, człowiek, który ożywił Muppety oraz Mistrza Yodę. Tu z kolei jako reżyser dyryguje tymi trzema aktorami, z których każdy pochodzi z innej generacji kina. Szczyt Brando to lata 50-te i 60-te, De Niro tworzył swoje najlepsze role w latach 70-tych, 80-tych i 90-tych, z kolei dla Edwarda Nortona to przede wszystkim lata 90-te („American History X” czy „Fight club”). On jako ten najmłodszy w całym tym gronie również ma tu do zagrania najciekawszy charakter. Gra na dwa fronty, współpracując i sabotując pracę wspólników, a do tego jeszcze cudownie udaje upośledzonego pomocnika woźnego. Brando z kolei gra tu schorowanego biznesmena, Maxa (to zresztą jego jedna z ostatnich ról), coś mamrocze, jęczy pod nosem swoim słabym głosem, ciężko dyszy, czasem żartuje i podpiera się laską. To już nie ten Ojciec chrzestny co kiedyś, ale wciąż umie pocią...

MCGYVER

Obraz
  Najpierw to intro   Gitary i syntezatory, oddające proces kojarzenia, następnie dzwoneczek/trójkąt, jakby już świtał w głowie jakiś pomysł, potem elektroniczne bębny Simmonsa, symfoniczne wstawki, jakby nastąpił przełom. Wreszcie rytm i akcja – McGyver wciela swój pomysł w życie. Będzie głośno, wybuchowo i pomysłowo. Z perspektywy trzydziestu paru lat serial ten jest już nieco przestarzały, naiwny ze zbyt jaskrawymi bohaterami. Kto dziś ogląda McGyvera? Uśmiech politowania. Chyba tylko ci, którzy kiedyś wychowali się na tej produkcji. Może właśnie dla nich twórca oryginalnej serii, Lee David Zlottoff odkurzył nieco zaśniedziałą markę, ale nie zalśniła ona złotem jak kiedyś. Nawet George Eads znudzony etatem w CSI, gdzie trzeba tylko badać, mierzyć, szukać u boku Gilla Grissona, nie sprawił, że ta produkcja była wyjątkowa. Typowy sensacyjny serial, pełen fajerwerków, gdzie wszystko przebiega wedle znanych schematów. Ale tak jest niemal z każdym remakem produkcji, któr...

DZIEŃ ŚWIRA - KOMEDIA CZY DRAMAT. OTO JEST PYTANIE

Obraz
  Legenda głosi, że gdy obejrzysz ten film, powinien cię on rozśmieszyć. I dobrze. I życzylibyśmy sobie, gdyby tak zostało do końca twych dni. Żebyś był spełniony człowiekiem i oglądał komedię o niespełnionym bohaterze. Ale gorzej, jeśli w pewnym momencie swojego życia odbierasz ten film nie jako komedią, a dramat. Ze zgrozą stwierdzasz, że „Dzień świra” jest zwierciadłem twego życia, które chciałbyś rozbić na tysiące kawałków. Może twój ból jest tak wielki, że chciałbyś jednym z tych ostrych kawałków przeciąć nić twej nudnej prozy, która jednak nie okazała się być piękną poezją. Podobnie zresztą jest z całą twórczością Koterskiego, słodko-gorzką, pełną dziwnych powtórzeń, które pogłębiają ten absurd życiowej narracji. I podobne odczucia można mieć też w stosunku do filmu „Upadek” Schumachera. Chronologicznie „Upadek” jest wcześniejszym filmem, ale jeśli chodzi o stan psychiczny głównego bohatera, to jest on smutnym finałem, apogeum tych wszystkich frustracji, lęków, komple...