ALICE IN CHAINS. ALICJA W KRAINIE DEKADENCJI. W ŁAŃCUCHACH EGZYSTENCJI

ALICE IN CHAINS. BRUDNE OGNIWA ŁAŃCUCHÓW BUNTU Stary, zardzewiały autobus zajeżdża na stację Grunge. Dookoła brud, kurz, jakiś pies o trzech nogach słania się tu i tam. Ktoś wywiesił wiadro na drzewie, a w oknie stoi słoik pełen much. Nad czym się tak zleciały? Czyżby to była metafora muzyki grunge Ciekawość nie daje mi spokoju. Zaglądam w to okno. Na zakurzonej podłodze widzę jakąś sylwetkę, która raz jest przeźroczysta to znowu całkiem widoczna. Ciało dziewczyny, które unosi się z kurzu dawnych wspomnień. Nie mogę uwierzyć. Chce jeszcze podejrzeć. Nagle potykam się o jakieś kości i pudełko, z którego wyskakuje dziwny człowiek z rozciągniętą twarzą (po nieudanym liftingu zapewne). Uciekam stąd, tak jak ten zdyszany facet w garniturze i kapeluszu, który biegnie, nie znając już wymówek (No excuses) dla swoich młodzieńczych marzeń. A z kolei parę kroków dalej jakiś stary facet, którego chyba widziałem w teledysku Metalliki „The Unforgiven” jak drążył ścianę i niósł ze sobą...