Posty

Wyświetlam posty z etykietą HOUSE

DR HOUSE. KŁAM, CHŁAM, WŁAM.

Obraz
    Pamiętam, że ten serial był niczym objawienie, gwiazda jaśniejąca na zaśmieconym już dość mocno serialowym firmamencie. Serial, w którym antypatyczny lekarz, dźwigający ciężar egzystencjalizmu w zimnej epoce postmodernizmu obraża każdego pacjenta, a przy tym leczy go ze złudzeń, zakłamania, w jakim żyje — stał się hitem. Wniosek: Publiczność przesycona typową papką serialową potrzebowała czegoś świeżego. „Jak pan może panie doktorze?!”. Oczywiście, że może. Pójdą skalpele i noże, ale przede wszystkim ostre słowa, które rozerwą na strzępy nadęte ego niejednego wrażliwca. Zgryźliwy lekarz, któremu nie dają spokoju namolni pacjenci to świetny materiał na serial komediowy w stylu „przychodzi baba do lekarza”. Ale tego typu poetyka prędzej czy później przejdzie do lamusa ze swoim głupkowatym humorem. Fenomen „Doktora House’a” to ta zgryźliwość, ironia, które pieką coraz bardziej, by potem rozlać się balsamem głębokiej refleksji, aż łzy zwilżą nasze powieki, gdy w tle popłynie...