IMPRESJA NA BRUKU


 

Dzień chyli się ku upadkowi jak kamienica

Pełna cegieł bez cementu autosugestii

Puszka tocząca się po bruku jak muszla zbiera echa

Dawnych zaklęć wielkiego coacha

Rdzawe chmury sennie odprowadzają ostatnich ludzi

Do ich jaskiń, gdzie znów będą rozważali pismo obrazkowe

Darmowe ulotki kończą swe etaty

Darmowe „nie patrz się i dać ci w ryj” rozpoczynają

Drugą zmianę aż zamkniesz tej zwrotki bramę

Zgrzyt ty

Skulony w płaszczu próbuję przeprosić za swe istnienie

Ukryty w masce smartphona

Dziś nie wymyśliłem koła, lecz kolejny plan unicestwienia

Odtwarzam migawki poprzednich tygodni zanim na dobre

Rozsiądę się w fotelu zadowolony z okruszków

Czerstwego sukcesu uwielbienia

Przetrwałem rzeź – lajki w górę

I obudzę się w niedzielę po stworzycielu

Wiesz, że wczoraj widziałem cię na instamie?

Wow to superrr

Powiększałem i ćwiczyłem bez przerwy powitanie

I wciąż to znamię, tuż przy ustach

Gusta

Miesiąc temu na fejsie i te spięte do bólu mięśnie

Jak kolędnicy między mieszkaniami – szukamy zawsze czegoś

Więcej niż cukierków i obrazków

Gdzieś w kryształowych flakonach emotikonów

Przelewające się troski i radości, poty, krew, nasienie

Tylko czekają by rozbryzgnąć się na materii i wchłonąć

Głęboko

A ja jeszcze nie chcę być

Pewnym

Dokonanym

Formatem

Lecz toczącym się Wordem na twej białej

materii

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZA WSZELKĄ CENĘ. TO DIE FOR

NIEBIAŃSKIE ISTOTY

QUEEN. KRÓLEWSKIE DIAMENTY SĄ WIECZNE