3:0
Kopiąc w złości ołowiane kule
Wszyscy nas podziwiają i mówią
Że znowu przegraliśmy
Nie musimy się przed nimi tłumaczyć
Za chwilę znikniemy w przytulnej garderobie,
Gdzie zdejmiemy
Zakrwawione szaty
Tymczasem przy ognisku wyśpiewujemy metafizyczne frustracje
Iluż filozofów i bogów zdążyliśmy przekląć
Że wiszą nad nami jak klątwy z marmuru
Ci niewzruszeni, nadęci, dumni i piękni
Jak budowniczowie katedr co dzień wznosimy głazy
A oni tylko patrzą posępnym wzrokiem
Oni nas nie zbawią za żadne skarby
Żeliwne szafki
Z których wyjmiemy peleryny zwyczajności
Czas się przebrać psia mać
I znów grać siebie
Komentarze
Prześlij komentarz