WŁADCA PIERŚCIENI - IMPRESJA
Obejrzyj się. Już tu byłeś. Zatoczyłeś koło. Jesteś w pierścieniu początku i końca. To, co było złym wspomnieniem, staje się widmem, które nawiedza cię w teraźniejszości. Jesteś powiernikiem pierścienia, jesteś w mocy cienia. Masz skarb i czujesz się jak Pan świata, a jednocześnie czujesz się najbardziej samotnym człowiekiem na świecie, który zatraca się w tym małym złotym krążku. Niby mógłbyś mieć pałace, a czujesz się jak na pustyni zmęczony wszystkimi pokusami, który rozrywają cię na strzępy. Czujesz się spragniony sensu i coraz bardziej ciąży ci ten pierścień. Może mógłbyś go zdjąć, ale wciąż się obawiasz, że ktoś go zabierze. Niby kto? Ty sam w różnych innych wcieleniach, które kumulują się w twojej głowie. Jesteś odważnym Boromirem i chciwym Gollumem.
Popadasz w obłęd i melancholię. Stajesz się umarłym za życia, stajesz się upiorem, który nie potrafi odnaleźć spokoju, zataczając kolejne kręgi na pierścieniu. Krążysz jak sonda po pierścieniu. Te same myśli, słowa, nawyki, nałogi. Tak rodzi się przeznaczenie, czyż nie? Złoty pierścień Saturna ściska cię coraz mocniej, a potem znów popuszcza. Melancholia lubi się znęcać nad swoją ofiarą. Masz siły odetchnąć, a potem znów dusisz się swoimi lękami i obawami. Czujesz zmęczenie i nudności. Chciałbyś to coś z siebie wyrzucić, ale nie potrafisz. Czujesz ciągłe pragnienie, a w głowie masz rozbite myśli, które wirują jak samotne planety. Każda z nich jest uciążliwa, każda spycha cię w różnym kierunku. Toczysz się tu i tam jak kule bilardowe i w żaden sposób nie możesz trafić w sedno swej istoty. Wszystko się nawarstwia i rogowacieje. Odciski na piętach albo ciasto francuskie. Skojarzenia tu i tam. Pękające wersy wierszy, wyznań, kleistych i grząskich, w których brodzisz od lat, nie mogąc wyjść na prostą. Czy krótkie zdania mógłbyś złożyć jak drabinę, by wyjść na drogę wielkiej opowieści pełnej przygód? Zawstydzony milczysz.
Jeszcze chwila i zupełnie się rozpadniesz, tkwiąc w tym zawieszeniu. Podniesienie ręki czy przejście kawałka drogi już cię męczy i od razu siadasz znudzony gdzieś przy murze jak Heraklit z Efezu. Kłócisz się ze swoimi myślami, charakterami, bohaterami, alter ego. Przez lata wyhodowałeś ich całkiem sporo. Raz jesteś rozważnym Gandalfem i gdybyś się jego trzymał od razu byś wyszedł z ciemności, ale ty wciąż trwasz w mrokach jak Theoden i czujesz jak twoją czerwoną krew zaczernia jad czarnej żółci. Twój jasny umysł ogarnęły myśli o spiskach. To oni. Oni wciąż chcą ci zabrać ten pierścień jedyny. Jacy oni? No oni. Aragorn, Boromir, Saruman, Sauron, Pippin, Merry, Sam i ta biała Pani, Faramir, Legolas no i Gollum, twoje ostatnie najgorsze stadium, twoja przestroga i przekleństwo. Jesteś jak ten Legion z Ewangelii, oszalały, prawie umarły, stoisz na granicy. Twoje dawne i obecne myśli przybierają różne twarze, a ty chcesz być każdym z nich kiedyś, teraz i zawsze. Chcesz być prawym i jowialnym, niezłomnym i nico zadziornym, chcesz być każdym i to jest twoje przekleństwo. Jedynym lekarstwem jest dla ciebie droga, jak mawiał Mistrz. Musisz iść, by w drodze poznać samego siebie, a przy okazji zrzucić trochę zbędnych kilogramów niewygodnej jaźni.
Podróż zaczyna się od pytania i wątpliwości na temat pierścienia. „O” przechodzi w „?”, pierścień pęka, stagnacja w jednym kręgu mija, wyprowadza cię na niebezpieczną drogę.
Musisz iść mimo wszystko, by rozchodzić te charaktery, które się w tobie kumulują, twoje rycerskie ideały i dzikie bestie, honorowi wojownicy i bezwzględni mordercy. A w tle jeszcze różne pejzaże twej duszy. Raz śnieg i biało dookoła. Pustka i zimno. Za chwilę zasypie. Zupełnie jakby narrator nie miał siły kończyć wątku i wygrać z białą kartką. Jakby chciał już odejść od biurka i przykryć się białą kołdrą snu. Ale musisz iść dalej, poczuć przygodę. Jedni w tej wyprawie zginą, inni znikną a potem powrócą z jeszcze większą siłą. Nie żałuj nikogo. To higieniczne. Pożegnaj w sobie jednych bohaterów i idź dalej aż do miejsca przeznaczenia. Zima przechodzi, pojawia się las pełen zdradliwych zakamarków. Znów musisz poświęcić kolejnych bohaterów ze swojej talii. Idź dalej, nie oglądaj się. Miękka trawa ustępuje twardym zboczom, a potem znów kamienie pod stopami. Skromny posiłek pod gołym niebem i znów w drogę. Mimo, że nogi masz jak z waty, czujesz jednak ulgę. Rozchodziłeś w sobie te wszystkie kumulujące się myśli, obawy, lęki, ideały. Nie słyszysz już tyle głosów co kiedyś. Teraz ulgę przynosi dźwięk strumyka i śpiew ptaka o poranku. Złote słońce przed tobą. No dalej, ruszaj. „Trzeba dać świadectwo” – jak powiadał pewien poeta.
Słyszysz? Ziemia drży. Tętent koni. To nie przyjaciele. To jeźdźcy, którzy nie spoczną, dopóki nie odnajdą tego złotego pierścienia. Już wielu za tobą wyruszyło. Aż strach pomyśleć, ilu ich jest i co zrobią, kiedy wreszcie cię dopadną? I pomyśleć, że to całe zamieszenia przez jeden mały pierścionek. Zabawne: pierścień władzy, pierścionek zaręczynowy, obrączka ślubna. Czy to też zniszczyć i uciec gdzie pieprz rośnie? To taka dygresja.
I znów coś szeleści, znów tłuką się kamienie i ziemia drży. Wszystko dookoła ci podpowiada, że jesteś zwierzyną, uciekającą przed myśliwymi. Nadchodzą te podłe bestie — orkowie. Nie mają nic do stracenia. Są jak mięso armatnie. Powstali, by walczyć i schwytać takich jak ty. A jeśli nawet umkniesz przed nimi wszystkimi, są jeszcze gorsze stwory, które cię obezwładnią. Wielkie pająki, które w swej symbolice mają wymowne znaczenie. Plotą nić kleistej narracji wedle tradycji samej Arachne. Plotą gęstą opowieść. Nie jest to nić Ariadny, która wyprowadzi cię z labiryntów, lecz raczej przytłoczy gęstym splotem i owinie cię jak kokon. Jedna chwila i już jesteś opakowany białą kleistą nicią jak mumia. Czy to dla ciebie różnica. Od momentu, gdy jeden z upiorów pierścieni wbił ci sztylet, stałeś się na w pół żywy. Pytanie: co dalej? Co z twoją misją, z pozbyciem się pierścienia i zaprowadzenia ładu w całej krainie? Znak zapytania wydobył się z pierścieni, jak hak, który musi złapać odpowiedź. Odrzuciłeś przyjaciół i zaufałeś podstępnym oślizłym wrogom, którzy sprowadzą na ciebie zgubę.
Ostatni krok, by zrzucić pierścień w piekielny ogień. Jak pięknie lśni ten kawałek metalu przy buchającej lawie. Wszak tutaj on powstał i tu prezentuje się najlepiej. Tu przybyłeś ostatnimi siłami, wsparty na swoim najwierniejszym słudze Samie, ale teraz sam musisz rzucić ten pierścień w ogień. Ta chwila zadumy nad przepaścią. Czemu zwlekasz? W głębi twej jaźni wciąż toczy się wielka bitwa. Błyskają ostre miecze, krzyki, obłęd w oczach, rzeź. Pierścień zawieszony nad piekłem. Tam wściekłe bestie i armia umarłych, którzy mają szansę odnaleźć spokój, wypełniając ostatnią misję. I jeszcze z daleka dawni sojusznicy: drzewce, elfy. Już prawie wszystkie armie twej rozproszonej jaźni się jednoczą, lecz coś jeszcze ci przeszkadza. Coś cię kusi, by zatrzymać jednak pierścień i wciąż trwać w tej dziwnej stagnacji. Tylko pomyśl. Jeden mały ruch by wyrzucić ten równie mały pierścionek i zakończyć to wszystko. Wystarczy to puścić i rozstać się ze swoimi żądzami.
Nie jest łatwo, do tego stopnia, że twoje najbardziej nieznośne wcielenie, Gollum odgryza ci palec, by tak zdobyć pierścień i wpatrzony w niego znika w żarzącej się lawie. Pożegnałeś wreszcie swego demona. Ale to nie koniec historii.
Tamte niedokończone wersety, sceny, rozbite charaktery i nieuporządkowane wydarzenie wreszcie ułożyły się w logiczną całość, a ty odzyskałeś spokój w swej duszy i głowie. Poukładałeś bohaterów i sceny jak książki na regale. Świat odetchnął, zło odeszło. Ale ty też musisz odjeść jak samotny jeździec, mityczny bohater, który zrobił tyle dla świata. Nie możesz tu żyć, gnić i wspominać z dumą jak uratowałeś świat. Popadłbyś w pychę i znów byś otaczał się różnymi wymyślonymi bohaterami. Musisz iść dalej, znów być przygotowanym na ewolucję w tym wielkim pierścieniu życia.
Komentarze
Prześlij komentarz