CZAS NA MIŁOŚĆ - ABOUT TIME. DOKTOR WHO KOCHA DWA RAZY

CZAS NA MIŁOŚĆ. DOKTOR WHO KOCHA DWA RAZY



Jeśli już macie za sobą „Powrót do przyszłości”, „Efekt motyla”, „Looper” czy „Dzień świstaka” to „Czas na miłość” wpasowuje się w tą poetykę czasu i alternatywnych wersji wydarzeń, jakie niesie nam życie. Rzecz będzie o podróżach w czasie i to bez żadnych wehikułów, eliksirów, pamiętników, tabletek i innych efektownych rekwizytów. Główny bohater, Tim (Domhnall Glesson) właśnie się dowiaduje, że mężczyźni w jego rodzinie od zawsze mogli podróżować w czasie. Niepocieszony wersją ostateczną danego zdarzenia, niczym reżyser-perfekcjonista-montażysta cofa się, by poprawić ujęcia i dialogi. Po czym znów rozpoczyna występ w danej scenie z poprawioną kwestią i ostrożnością, by znów nie palnąć gafy.

Jest w znacznej lepszej sytuacji niż na przykład bohater „Dnia świstaka”, który właściwie ugrzązł w pętli jednego dnia. Tim może się cofnąć, coś zmienić i ruszyć dalej ze swoją opowieścią. Ten niezwykły dar stwarza mu możliwości oglądania danego zdarzenia z różnych perspektyw. Co by było, gdybym powiedział lub zrobił tamto, gdybym się spóźnił lub w ogóle nie spotkał danej osoby. Z takim specyficznym talentem bohater z pewnością nie powinien narzekać na jakość życiowej narracji.

Co by się stało, gdyby bohater jednego dnia spisał numery loterii, a potem powtórzył ten dzień ze zwycięskim kuponem? Urządziłby się na całe życie. A jednak Tim nie wybiera takiej łatwej drogi. Łatwe bogactwo by go rozleniwiło. Za radą ojca (Bill Nighy, czyli Davy Jones) który mu pierwszy zdradził sekret o podróżach w czasie, decyduje się smakować dane chwile podwójnie. Pierwszy raz zwyczajnie, a potem starając się w nich dostrzegać jak najwięcej dobrego. Jednym z pierwszych celów Tima jest wyjazd z pięknej Kornwalii do Londynu, by tam się usamodzielnić, znaleźć pracę w swoim zawodzie prawnika i przy okazji znaleźć dziewczynę. Chyba nie powinno być to zbyt trudne, jeśli ma się taki dar cofania w czasie? Ale czy rzeczywiście dzięki temu można spotkać miłość swego życia? Tim jeszcze ma w pamięci wakacje, na których poznał olśniewającą Charlotte (Margot Robbie), której smarował plecy olejkiem do opalania. Ale jednak te sztuczki z czasem nie zawsze działają tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Z Charlotte nie wyjdzie, przynajmniej tak od razu. Tu warto wspomnieć, że Domhnall Glesson i Margot Robbie w tym filmie nie stworzą idealnej pary, za to trzy lata później, w 2017 roku, w filmie „Żegnaj Christopher Robin” sportretują małżeństwo Alana i Daphne Milne’ ów, w których chłodnej temperaturze uczuciowej dorastał syn Christopher Robin, pierwowzór Krzysia ze Stumilowego lasu. Będzie to słodko-gorzka opowieść o kulisach powstawania „Kubusia Puchatka”, którego pokochały miliony dzieci, a znienawidził do bólu syn samego pisarza. Ale w tej baśni o podróżach w czasie nie będzie aż tak traumatycznych wydarzeń. Tim w końcu spotka swoją miłość, Marry. Jakże to inna dziewczyna od Charlotte. Rachel McAdams w przeciwieństwie do Margot Robbie (wyglądającej zupełnie tak jak w „Wilku z Wall Street), stylizowana jest trochę na szarą myszkę, jednak w odpowiednim momencie olśniewa Tima urodą i osobowością. I za niedługo zostaje jego żoną. Rodzina się powiększa, a Tim czuje, że wreszcie dobił do przystani spokoju i szczęścia. Ale główny bohater w swoich przygodach z czasem niejednokrotnie będzie musiał poświęcić parę pięknych chwil, by ratować innych, jak choćby swoją zbuntowaną siostrę Kit Kat, która jakoś nie potrafi się odnaleźć w dorosłości.

Wreszcie gdy bohater przebył swoją drogę, by odnaleźć księżniczkę, będzie musiał stawić czoła pożegnaniu swego mentora, ojca. Tu jednak czasu nie może cofnąć, by zapobiec chorobie. Może wracać jednak do wspomnień z ojcem, napełniać nimi chciwie kieszenie, a potem w dalszej drodze życia, karmić się nimi, spoglądając, jak jego dzieci jedzą śniadanie, a żona śpi smacznie obok niego.

Te wszystkie wydarzenia wciąż są z tobą. To trochę tak jak „Sanatorium pod klepsydrą”, gdzie wizje, sny i wspomnienia kumulują się w danych momentach, a nie płyną linearnie, zostając gdzieś za tobą.

Richard Curtis, autor scenariusza i reżyser tego niebanalnego filmu ma za sobą kultowe produkcje jak „Czarna żmija”, „Jaś Fasola” czy w końcu „Cztery wesela i pogrzeb”. Wydaje, że właśnie ten tytuł zdradza poniekąd filozofię, z jaką podchodzi do życia główny bohater tego filmu. Nie przechodź biernie z jednej sceny do następnej, co raczej w każdej scenie testuj kilka wersji, smakuj życie głębiej. Świętuj dwa a nawet cztery razy dane momenty z jednego dnia, za nim nadejdzie pogrzeb, smutek, rozstanie, żal.

 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZA WSZELKĄ CENĘ. TO DIE FOR

NIEBIAŃSKIE ISTOTY

QUEEN. KRÓLEWSKIE DIAMENTY SĄ WIECZNE