EFEKT MOTYLA. SZTUKA MONTAŻU


Trzepot skrzydeł, jak przewracające się stronice w dzienniczku pozostawionym na wietrze wspomnień, te skrzydła, jak dwie półkule mózgowe, jak drzwiczki do alternatywnych scenariuszy naszego życia. Już się otwierają… Dokąd trafisz, kim będziesz? Kula się toczy, odbija między wypowiedzianymi kwestiami i czynami, których po latach będziesz pewnie żałował. Jak zmienić tor kuli, gdzie wysunąć progi i cyngle, by kula się w porę odbiła?

Dylematy głównego bohatera, Evana Treborna (nazwisko kryje w sobie słowo „odrodzić się”), który boryka się z utratami pamięci, można by łatwo zamienić na problemy pisarza, który próbuje poukładać w logiczną całość wszystkie wątki swojej opowieści. Kto pisał kiedykolwiek opowiadanie, wie, jaka to mordęga, gdy dookoła mnożą się wersje alternatywne. To zresztą tyczy się każdego twórczego wysiłku – zdjęcia, filmy, scenariusze, projekty architektoniczne, remonty – inny kolor, inne słowa, nowa scena i już inny sens.

„Efekt motyla” to powiew świeżości, gdzie widza co chwila prowokuje pytanie „Co by było, gdyby”. Wyprodukowany pod auspicjami wytwórni specjalizujących się w kinie niezależnym, takich jak: Bender Spink, Film Engine, Katalyst Films, zyskał już sobie miano filmu kultowego. To takie kino, do którego warto wracać, tak jak wracamy do pewnych wspomnień i próbujemy im nadać nowe znaczenie, by mieć poczucie, że zmierzamy w dobrym kierunku. „Powrót do prze… przyszłości”? To kontinuum tej poetyki, ale jednak inny klimat. O ile Doc Brown i Marty McFly to zgrany, głośny duet, który przede wszystkim śmieszy i bawi akcją, o tyle „Efekt motyla” to bardzo refleksyjny film, o tym, co by było, gdybyśmy wtedy zrobili to lub tamto. Ale skoro już podjęliśmy ten intertekstualny trop, to wspomnijmy jeszcze o takich produkcjach jak „Looper”, „Dzień świstaka”, „Czas na miłość”, legendarne „Wehikuł czasu”, a może nawet Flatliners z 1990 roku. W samym „Efekcie motyla” widzimy wyraźne nawiązanie do głośnego filmu „Siedem” Davida Finchera, który miał premierę w 1995 roku i właśnie do tego czasu przenosi się nasz bohater, by zmienić bolesne wydarzenia. Zupełnie jakby na przekór posępnej narracji „Siedem”, gdzie wszystko zmierza do upadku, Evan za sprawą swego daru odradza nową opowieść. Ratuje swoich przyjaciół od moralnego i psychicznego upadku.

Niezależne kino zawsze kusi swoją pomysłowością i oferuje szansę aktorom, by pokazać się od jak najoryginalniejszej strony. Z tej okazji skorzystał właśnie Ashton Kutcher, a towarzyszyła mu tu Amy Smart, aktorka, o której do dziś można powiedzieć, że jest weteranką kina niezależnego. Nade wszystko nie można tu zlekceważyć innego weterana, aktora Erica Stolza w roli George’a Millera, którego występ to łącznie jakieś dwanaście minut. Warto tu przypomnieć, że to właśnie Stolz miał grać przed laty w kultowym „Powrocie do przyszłości”. O mały włos, a ten rudowłosy aktor zyskałby sobie miano bardzo popularnego. Zresztą dziwnie by się oglądało odtwórcę Marty’ ego McFly’ a, który kręci w piwnicy swoje niezależne filmy… pornograficzne z udziałem dzieci.

O tak, brzmi przerażająco, ale taki jest „Efekt motyla”. Za każdą pozornie niewinną sceną kryje się jakaś groza (trochę jak z opowiadań Kinga), bolesne wydarzenie, które rzutuje na życiu czwórki przyjaciół z dzieciństwa. Wydaje się, że Evan borykający się z nieobecnością swojego ojca staje tu między dwiema figurami: ojca grozy i ojca geniusza.

Prawdziwy ojciec Evana, Jason Treborn dawno temu został zamknięty w zakładzie psychiatrycznym. Dlaczego? Bo odkrył w sobie niebezpieczny dar podróżowania w czasie i wpływania tym samym na ludzkie historie. Ojciec Evana to nie tyle kompletny wariat, z którym się nie da rozmawiać, co zimny geniusz, którego dar, inteligencja są zbyt niebezpieczne na wolności. Z kolei George Miller, który miał się zaopiekować Evanem to pozornie sympatyczny gość, który jednak okazuje się być podstępnym draniem, molestującym córkę Kayleigh i znęcającym się nad synem, Tommym, który rośnie na sadystę. Do tego jeszcze dołóżmy to traumatyczne wspomnienie z eksplozją dynamitu, która zabiła kobietę z dzieckiem, czy podpalenie psa. Po takim barwnym dzieciństwie nie można być normalnym. Treborn i jego zaradna matka w porę opuszczają to miejsce, w którym wydarzyło się tak wiele złego. Ale co ciekawe, Evanowi udało się wyprzeć pewne trudne wspomnienia, tak jakby układ odpornościowy w porę wykluczył infekcję toksycznych wspomnień.

Ale takiego szczęścia nie mieli jego koledzy z dzieciństwa, jak Kayleigh, zbyt mocno pamiętająca niewłaściwy dotyk ojca, czy Tommy, wiecznie zazdrosny o swoją siostrę. Starający się na każdym kroku pokazać, kto tu rządzi, gdy wcześniej zbyt mocno oberwał od ojca. I jeszcze Lenny, ten wrażliwy grubasek, tak łatwo poddający się manipulacjom władczego Tommy’ ego – oni nie zapomnieli tamtych bolesnych wydarzeń, gdy szczeniackie wygłupy z dynamitem odebrały komuś życie. Wszyscy są nieszczęśliwi i rzuceni jakby w niewłaściwe miejsce. Tommy po poprawczaku rozpoczął pracę w warsztacie, z kolei Kayleigh została kelnerką, taka szara myszka przemykająca z tacą między klientami, którzy nie odmawiają sobie klepania jej po pupie. Znów wracają te bolesne wspomnienia ze złym dotykiem. No i jeszcze Lenny, którego to wszystko przerosło, zupełnie się zamknął w sobie i uspokaja go tylko sklejanie modeli, jakby chciał sobie zbudować inny model życia, samolot, który poniesie go w niebo i dalej, w raj niepamięci.

Ale spokojnie. To tylko pierwsza wersja opowieści Evana, spisana w jego magicznych pamiętnikach. Jedynie Evan, który uciekł z tej krainy, jakoś wyszedł na prostą i studiuje psychologię. To, co dręczyło go w dzieciństwie, niepamięć, stało się jego nemezis. I widać, że chyba nie jest on takim przeciętnym studentem, a obiecującym naukowcem, eksplorującym dziedziny psychiatrii, neurologii i psychologii. Jednak najważniejszy eksperyment dopiero przed nim. Przełom nastąpi wtedy nasz bohater zda sobie sprawę, że dzięki swoim zapiskom, prowadzonym regularnie od wielu lat, by móc kontrolować pamięć, jest w stanie cofać się do danych chwil i zmieniać je. To nie jest sen, to nie jest jawa, to możliwość powtórnego montażu sceny z przeszłości. Niezwykłe. „Powrót do przyszłości” w bardziej mrocznej odsłonie. Evan odkryje w sobie zdolność do zmiany losu własnego i innych. Warto tu wspomnieć, że twórcy „Efektu motyla”, Eric Bress, J. Mackye Gruber mają na swoim koncie głośny cykl „Pokonać przeznaczenie”, z każdą kolejną odsłoną coraz bardziej jaskrawy, absurdalny i wręcz głupi. Niemniej sama idea jest interesująca. Oto bohaterowie uniknąwszy tragicznej śmierci, obsesyjnie próbują uciec przed lepkimi łapami Kostuchy, która za nic im nie odpuści. W efekcie życie, które im zostało niejako podarowane staje się koszmarem, panicznym uciekaniem przed każdym zagrożeniem.

Evan z ciekawością i odwagą młodego naukowca postanawia zmienić historię, w której żyje. Czuje, że jest to winien swojej przyjaciółce z dzieciństwa, Kayleigh, którą tak nagle zostawił, wyprowadzając się. On jest u progu kariery psychologa, a ona gnije gdzieś w tym podrzędnym barze, mając za sobą traumatyczne dzieciństwo. Wszystko sprowadzało się do tej toksycznej relacji z ojcem Kayleigh. Gdyby wtedy nastoletni Evan zareagował, zrobił coś lub powiedział. Ale czy George Miller by go posłuchał? Spróbujmy. Evan czyta w pamiętniku zapis tego wspomnienia i nagle słowa zmieniają się w rzeczywistość. Treborn znów jest dzieckiem, lecz ma świadomość dorosłego, który zna skutki tego wydarzenia, w którym bierze udział. Krok po kroku wyprostowuje sytuację. I rzeczywiście, życie Kayleigh się zmienia. Dziewczyna rozkwita, jest z Evanem na studiach i tworzą cudowną parę. Ale tylko oni w tym kwartecie są szczęśliwi. Bo tak po za tym to Lenny wciąż siedzi zamknięty w sobie, a Tommy przejawia skłonności do przemocy. Mimo tych słodkich chwil ze swoją wielką miłością, jaką była Kayleigh, Evan nie czuje, że wszystko jest jak powinno być. Potwierdza to także zawistny Tommy, z kijem baseballowym, chorobliwie zazdrosny o swoją siostrę, chcący wyrównać rachunki. Evan nie mogąc wytrzymać w tej wersji opowieści, w przypływie furii zabija sadystycznego chłopaka, który prześladował go w dzieciństwie i trafia do więzienia. Co za upadek. Oczywiście, że taka wersja życia wymaga poprawki. Znów trzeba przetasować karty, przestawić pionki. O ile współwięźniowie pozwolą. Może teraz czas uszczęśliwić Lenny’ ego, który póki co zdaje się być podobny do warzywa. I oto Evan przy pomocy zapisków z przeszłości, cofa się o parę lat do tych traumatycznych zdarzeń i próbuje pokierować tak wszystkim by teraz jego kolega z dzieciństwa zaznał trochę szczęścia.

No i proszę, nagle Lenny staje się wesołym młodzieńcem, studiującym rysunek techniczny i tworzącym coraz ciekawsze maszyny. Ale Evan nie przewidział, że w tej wersji to Lenny będzie z Kayleigh, podczas gdy Evan nie będzie miał rąk, które stracił podczas tej eksplozji dynamitu, gdy uratował dziecko. Jakie to skomplikowane. Może warto było posłuchać ojca, który na widzeniu z synem ostrzegał go, że nie warto się w to bawić, nie można zmienić ludzkich życiorysów. To niezdrowa zabawa, w której nigdy nie osiągnie się równowagi. Zawsze będziesz chciał uszczęśliwić innych lub siebie kosztem innych. Nie znajdziesz złotego środka. A może gdyby nie spotkać Kayleigh, Tommy’ ego i ich ojca? Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej? Może pewnych ludzi lepiej poznać później w swoim życiu, aniżeli wcześniej, gdy było się dzieckiem i bestią zarazem?

Jeszcze wiele seansów „Efektu motyla” przed mną, bym znalazł idealną recepturę na swoją historię, wymazał z niej dziecięce lęki i wlał więcej odwagi w serce.

 

 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZA WSZELKĄ CENĘ. TO DIE FOR

NIEBIAŃSKIE ISTOTY

QUEEN. KRÓLEWSKIE DIAMENTY SĄ WIECZNE