Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2023

ALTERNATYWY CZTERY I RAJ PIĄTY

Obraz
  „Our house in the middle of the street” – śpiewał w latach osiemdziesiątych zespół Madness – Może nie na środku ulicy, ale w sercu Warszawy, prężnie rozbudowującej się wedle idei towarzysza Gierka. Warszawa, ulica Grzegorzewska 3. Jak tu teraz zielono. Niskie bloki ocieplone, pięknie pomalowane, a tam murale upamiętniające drogiego gospodarza i kierownika osiedla, Stanisława Anioła oraz innych lokatorów słynnego domu Alternatywy. To właśnie tu, czterdzieści lat temu, gdy bloki były jeszcze w stanie surowym, a dookoła rozpościerał się wielki plac budowy, księżycowy krajobraz nieskolonizowanej jeszcze planety, Stanisław Bareja nakręcił jeden z najbardziej kultowych polskich seriali. Było to w 1983 roku, ale ze względu na cenzurę, serial wyemitowano na przełomie 1986-1987 roku. W 1987 roku zmarł Stanisław Bareja. Za każdy razem gdy patrzę na ten serial, zdumiewa mnie, jak oryginalni są tu bohaterowie, a i sam koncept bloku, będącego metaforą państwa, w którym gnieżdżą się różne ...

ŻYCIE JAKO ŚMIERTELNA CHOROBA, PRZENOSZONA DROGĄ PŁCIOWĄ

Obraz
  To chyba najbardziej oryginalny film Zanussiego, mimo że znów widzimy tu znajomą twarz Zbigniewa Zapasiewicza, który jak zwykle gra cynika, tyle że teraz postawionego przed swoją ostatecznością, a gdzieś na tym ostatnim zakręcie życia spotyka jeszcze kolejnego idealistę, takiego Witolda (z filmu „Constans”) czy docenta Kruszewskiego, któremu kruszy się własny ideał („Barwy ochronne”). Znów w tle widzimy życie akademickie, tym razem na uniwersytecie medycznym, znów mamy wątpliwości co do wiary i własnych moralnych wyborów. A jeszcze dalej poza tymi dylematami mamy góry, na tle których człowiek chce zdobyć swój moralny szczyt. Ten motyw z radzeniem sobie z własną śmiertelnością Zanussi jeszcze mocniej zaakcentował w swoim wcześniejszym filmie „Spirala” z 1978 roku, gdzie również pojawiają się znajome góry i postać himalaisty Tomasza Piątka, który zmaga z nieuleczalną chorobą. Dla niego już za niedługo będzie koniec tygodnia. Piątek, sobota, niedziela. Tyle, że to oczekiwanie na...

W DOBOROWYM TOWARZYSTWIE, CZYLI SZUKAJĄC SWEGO MIEJSCA

Obraz
    Tytuł tego filmu można rozumieć dwojako, bo z jednej strony to film opowiadający o korporacyjnych realiach, gdzie dobrze dobrana ekipa ma stanowić o dobrych wynikach i sukcesie firmy. Company to zarazem firma ale i towarzystwo. Ale ironiczne jest to, że jeśli już masz się zaangażować w pełni w działania danej firmy, często musisz poświęcić sporo swego czasu, ograniczając lub rezygnując ze sfery towarzyskiej. To firma i współpracownicy mają być twoim towarzystwem, wsparciem, a nawet rodziną, jak to się ładnie przedstawia w wielu reklamach danych korporacji. I może tak jest. W niejednym teamie można spotkać dobrych przyjaciół, a twój menago będzie niczym dobry wujek. No i przede wszystkim w tej rodzinie nauczysz wielu przydatnych rzeczy. Choć z drugiej strony możesz doznać szoku, gdy się przekonasz, że w następnej sztafecie ci przyjaciele będą twoimi rywalami o kolejną posadę, bo nagle rozpocznie się redukcja etatów. Taka redukcja etatów czeka właśnie Dział reklamy Sport...

MEDIUM. CZAS ZEBRAĆ KUKIEŁKI NA OSTATNIE PRZEDSTAWIENIE

Obraz
    Połowa lat osiemdziesiątych, polskie kino pełne niespokojnych narracji. Podczas gdy w telewizji porucznik Borewicz jeszcze zgłębiał mroczne tajemnice półświatka, Jacek Koprowicz sięgnął po tajemnice okultyzmu, by stworzyć horror i kryminał w jednym – to dość unikalna kompozycja w polskiej kinematografii, która raczej w tamtych latach mocno bazowała na moralnym niepokoju, kinie obyczajowym, sensacji, czy komedii, by dać odetchnąć zdyszanym obywatelom w komunistycznej rzeczywistości. Horror w Polsce? Przepraszam, w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Wystarczy, że długie kolejki po dawno wykupione produkty były horrorem. Kto by pomyślał, żeby jeszcze straszyć ludzi horrorami. No ale w latach siedemdziesiątych mieliśmy „Lokis. Rękopis profesora Wittembacha”, „Diabła”, czy bardziej jaskrawą „Wilczycę”. Trzeba przyznać, że stare filmy pomimo skromnych efektów specjalnych potrafią naprawdę przestraszyć. Ostry makijaż, przedziwne charakteryzacje (jak z wytwórni Hammer) mocne zb...

ŚWIĘCI Z BOSTONU. NASZE SKRYTE PRAGNIENIA WYŻSZEJ SPRAWIEDLIWOŚCI

Obraz
    Pamiętacie Julesa Winnfielda z „Pulp Fiction”, który z taką pasją recytował swojej ofierze fragment Ezechiela 25:17? Jakże wtedy intensywne są słowa proroka, gdy widzisz przed sobą lufę pistoletu, która jest już jak tunel, prowadzący cię do innego stanu skupienia. A potem głośne bach. Krew na ścianach, idealny atrament do pisania krwawej Ewangelii ku przestrodze wszystkim, którzy zboczyli ze ścieżki prawości. O ile Winnfield z początku traktował to jako teatralizację swojej zbrodni i zabłyśnięcie przed ofiarą „fajnym tekstem”, to już John Doe, bohater filmu „Siedem” postanowił świadomie, że poświęci swoje życie na głoszenie krwawych kazań do upadłych ludzi, którzy bez przerwy dopuszczają się siedmiu grzechów głównych. Doe będzie tak robił, dopóki wreszcie nie zdecyduje, że najwyższy czas poświęcić siebie na ołtarzu. Sam się zgłosi na policję, a potem przyjmie na siebie gniew pewnego policjanta, który stracił żonę. Najważniejsze jednak będzie w tej ofierze to, że jego z...