BEZSENNOŚĆ CZYLI SENNA GORĄCZKA ALBO ŚLEPNĄC OD ŚWIATEŁ

 



Al Pacino po przebytej „Gorączce” i ujarzmieniu upartego przestępcy rusza na Alaskę, gdzie niegdyś doktor Fleishman rozpaczał nad swoim losem zesłańca na to odludzie. Rzecz jasna Pacino, czyli Will Dormer i jego partner policyjny Hep Echart nie jadą do tego sennego miasteczka na wczasy, aby zapomnieć o wszystkich głośnych sprawach, ale żeby pomóc rozwiązać sprawę morderstwa młodej dziewczyny. To przysługa Dormera dla jego kolegi, lokalnego policjanta, który wraz ze swoim zespołem śledczych stanął pod ścianą.

Tak, na Alasce, oprócz zabijania niedźwiedzi, zabijają także ludzi. Choć trudno powiedzieć, jak prawdziwy morderca wygląda. Nikt tutaj od dawna nie słyszał o takiej sprawie? To spore wydarzenie, witać w tym zapomnianym miasteczku takie sławy z Los Angeles. Młoda, ambitna detektyw, Ellie Burr, podziwiając od lat Dormera, jest w siódmym niebie. Pozostali z zespołu wykazują rezerwę, bo jak inaczej traktować wizytę kolegów po fachu z wielkiego Los Angeles? To ujma, wstyd dla policji Alaski. Myślicie, że sobie nie radzimy? Nigdy nie widzieliśmy mordercy? Czy to ten drwal z blizną na policzku czy ten wychudzony nauczyciel w okularkach. Świat jest pełen psychopatów. Pytanie, jaką maskę tym razem szaleństwo przybrało, by wywieść w pole niedoświadczonych policjantów? Nagle ktoś obcy będzie rozwiązywał za nich kryminalną zagadkę. Czy będą się bardzo wtrącali, czy tylko będą obserwowali? Ważniacy z Los Angeles, którzy myślą, że wszędzie sobie poradzą. Ale czasem taka osoba z zewnątrz może wnieść wiele ciekawych obserwacji. Czytając po raz setny daną książkę znasz już ją na pamięć. Nie wysilasz się, znasz każdy detal, a czasem nawet omijasz leniwym wzrokiem przydługie opisy. Ale ktoś, kto czyta pierwszy raz, znajduje w niej czasem wiele interesujących fragmentów. Metafora twórczej lektury książki oczywiście nie pojawia się tu znikąd. Istnieją bowiem poszlaki, że być może w morderstwo jest zamieszany pewien pisarz, autor kryminałów i nadwrażliwy samotnik, Walter Finch. W tej roli Robin Williams, który po raz kolejny zaskakuje. O ile wcześniej przyzwyczailiśmy się do jego komediowych, dramatycznych ról, o tyle teraz z trudem odkrywamy, że ten niepozorny, łysawy facecik z półuśmiechem na twarzy może być zdolny do zbrodni. Ale ta sympatyczna fizjonomia oczywiście działa na korzyść występu Williamsa, który w tym samym roku (2002) również znokautował widzów swoją rolą w filmie „Zdjęcie w godzinę”. Idealnie pokazuje on osobę pozornie sympatyczną, łagodną, wręcz nudną, wpisaną w schemat wesołego wujka, a jednocześnie kryjącą w sobie jakieś tajemnice i niezrównoważenie. Hej, ale czego się spodziewać po facecie, który przekonał nas do Pani Doubtfire? To wreszcie kolejny romans Williamsa z literaturą. Wcześniej był nauczycielem literatury, poezji umarłych poetów, teraz ukazuje się nam jako poczytny autor kryminałów i zarazem praktyk morderczych wersetów, a jeszcze później u schyłku kariery da autoironiczny występ w filmie „Najlepszy ojciec świata”, jako sfrustrowany nauczyciel literatury i niespełniony pisarz.

To ciekawe patrzeć, jak Al Pacino, znany z mocnych, sensacyjnych filmów z „Ojcem chrzestnym” na czele konfrontuje się z Robinem Williamsem, raczej kojarzonym z komedią i kinem familijnym. Wydawałoby się, że raczej Pacino ze swoim posępnym obliczem pasuje do czarnych charakterów. W końcu grał samego diabła w „Adwokacie diabła”, a Williams z kolei ze swoim uśmieszkiem nadawałby się do roli niepozornego policjanta fajtłapy. Ale pośród mgieł tego miasteczka nic nie wydaje się takie, jak być powinno. Zresztą sam Will Dormer nie jest aż takim kryształowym policjantem, którego podziwia Ellie Brumer (Hillary Swank). Dormer wcześniej postanowił, że zrobi wszystko, by wsadzić za kratki pewnego pedofila, który zabił swoją małoletnią ofiarę. Innymi słowy spreparował dowody tak, aby nie było wątpliwości co do winy sprawcy i żeby wyrok był jak najdłuższy. Dormer wymierzył sam sprawiedliwość, ale jakiś ambitny z wydziału wewnętrznego to odkrył i postanowił wyjaśnić sprawę. Partner Dormera, młodszy i bardziej idealistyczny Eckahrt chciał iść z wydziałem na ugodę i się przyznać, a stary Will wolał iść w zaparte. Właśnie w takiej trudnej sytuacji poznajemy ten duet policjantów, którzy niegdyś byli partnerami, a teraz stają się przeciwnikami. Jedyne, co ich jeszcze trzyma razem, to chęć pomocy w rozwiązaniu morderstwa dziewczyny na Alasce. Wszystko się komplikuje, gdy podczas konfrontacji z mordercą, pośród mgieł, Dormer zabija przez przypadek swego partnera. Czyżby Will naprawdę chciał śmierci niewygodnego Hepa Eckharta? Dręcząca Dormera bezsenność i mgły osłabiają czujność doświadczonego policjanta, który widzi tylko jakieś cieniste sylwetki, przemykające tu i tam. W kogo strzelić? Bach. Zdumiony Eckhart pada na skały, a gdzieś między kamieniami znajduje się łuska z naboju. Dormer zamiast przyznać się do błędu przed swoimi kolegami po fachu z Alaski, po raz kolejny postanawia wszystkich oszukać i zwalić winę na mordercę dziewczyny, który pewnie nie zawahałby się zastrzelić policjanta. Może to bardziej zmobilizuje policjantów, by pomścić śmierć swego kolegi. Will jest coraz bardziej senny, ale nie potrafi zasnąć. Czy to męczące śledztwo, czy wyrzuty sumienia, których alaskańska noc nie może zakryć? Za to morderca dziewczyny czuje się tu jak ryba w wodzie i ma jeszcze jednego asa w rękawie. Dobrze wie, że prawdomówność Eckharta ciążyła Dormerowi, a on zabił swojego partnera. To nic że mgła i senność. Tak, czy siak jest zabójcą. Zabójstwo przez przypadek. Zdarza się. Zdarzyło się również pisarzowi kryminałów, który dotąd tylko opisywał, jak ktoś umiera. Czasem trzeba boleśnie doświadczyć tego, że nie rzuca się słów na wiatr. Chwila zapomnienia. Drwiący śmiech młodej dziewczyny w intymnej chwili. Dziewczyna i pisarz. Wielka fanka i mistrz. Nastolatka z problemem uczuciowym i doświadczony mężczyzna służący jej radą. Niby zdrowa relacja, może nawet przyjaźń, ale sytuacja wymyka się spod kontroli. Pocałunek, może jeszcze coś więcej. Ale ten drwiący śmiech młodej dziewczyny, która dotąd podziwiała wielkiego Waltera Fincha, a teraz z niego żartuje jak z podnieconego nastolatka. Jak tak można! Upokorzony chce przejąć kontrolę. Przyjacielska dłoń zamienia się w pięść. Bij dalej kochany. Ona to lubi. Jej chłopak ją bił bez przerwy. Ale kochała go tak bardzo. W razie czego to on będzie winny. A Finch nagle zdaje sobie sprawę, jak kruche jest życie. Porcelanowa lalka potrącona przypadek. Kawałki zbrodni. Co za marnotrawstwo. Finch nawet nie zaznał rozkoszy z tą dziewczyną, ale postanowił ją na koniec umyć, by chociaż w ten sposób zmyć swoją winę. Jak miło z jego strony.

Przypadkowe zabójstwo dziewczyny, przypadkowe zabójstwo policjanta. Może pogadamy o wspólnych doświadczeniach? Dormer za niedługo stanie się również wspólnikiem mordercy dziewczyny. Doprawdy? Mgły, senność, obłęd, omamy słuchowe i to przeklęte słońce, które nigdy nie zachodzi, by przykryć nocą grzechy codzienności. Ślepniesz od świateł, a twoja dusza napełnia się mrokiem. Zabawne, że Williams parę lat wcześniej grał w filmie „Przebudzenia”, gdzie partnerował mu Robert de Niro, którego później Pacino pokonał właśnie w filmie „Gorączka”. Czas się przebudzić! Pobudka. Ale z czego się budzić, gdy nawet porządnego snu nie było! Chyba, że przebudzić swoją ciemną stronę, przebudzić do zbrodni doskonałej? W kontrze do słów Goethego: więcej ciemności, bym mógł uśpić swoje sumienie! Ale to słońce uparcie świeci dzień i noc. Czasem rzeczywiście mamy wrażenie, że Dormer również ma zadatki na psychopatycznego mordercę kobiet, zwłaszcza w tej scenie, gdy wiezie Tanyę, koleżankę zabitej dziewczyny i próbuje z niej wyciągnąć prawdę. Bawi się na drodze z ciężarówką, a potem zmierza na wysypisko śmieci, jakby tu chciał zabić dziewczynę. W rzeczywistości testuje na niej niekonwencjonalne metody przesłuchania, by wreszcie się dowiedzieć czegoś o tajemniczym przyjacielu zmarłej przyjaciółki, który służył jej radą i obdarowywał ją drogimi podarunkami. Po co to robił? Mamił dziewczynę lepszym życiem poza tą senną Alaską? Chciał ją wykorzystać czy z nią uciec gdzieś daleko? Telefon dzwoni. O Wilku mowa. Walter Finch jest zatroskany o zdrowie Willa Dormera.

Niewygodna prawda potrafi zbliżyć najbardziej odległych sobie ludzi. Wcześniej tylko widzieli siebie w pościgu, migające sylwetki tu i tam. Słyszeli siebie przez telefon. Teraz rozmawiają na promie, między jednym brzegiem a drugim. Zawieszeni w swojej moralności. Reszta jest płynna i względna. Finch nie chce być oskarżonym o morderstwo, podobnie jak Will nie chce plamić swego munduru policjanta taką wpadką. Spokojna rzeka, w której odbijają się różne możliwości wyjścia z tej sytuacji. Dormer mruży oczy. Chciałby zapaść w sen, ale wciąż walczy z koszmarem. Mruży oczy, jakby nie chciał dostrzec w pełni tego, że właśnie teraz na tej rzece, między jednym brzegiem a drugim pertraktuje z mordercą ofiary, której sprawę bada.

Podejrzany autor kryminałów staje się coraz bardziej bezczelny w swoich szantażach, a senny Dormer plączę się w poszlakach, próbując znaleźć sposób na swego szantażystę, by go wreszcie przyskrzynić albo mu pomóc i wrobić w morderstwo chłopaka sadystę. Wystarczy podrzucić mu broń.

Ale nawet jeśli Dormerowi udałoby się przechytrzyć Fincha i wreszcie go wsadzić, to jednak pojawia się ktoś jeszcze z bliskiego otoczenia, kogo dotąd stary policjant z wielkiego Los Angeles nie doceniał na początku. Ambitna, młoda detektyw, Ellie Burr, prowadząc jednocześnie dwa śledztwa: zabójstwa młodej dziewczyny i Hepa Eckharta coraz bardziej się przekonuje, że chyba nie dokonał ich ten sam morderca. Co gorsza, Burr zaczyna podejrzewać, że zabójstwa na swoim partnerze dopuścił się policjant, którego dotąd tak bardzo podziwiała. No i przecież Dormer miał wyraźny motyw, by pozbyć się Eckaharta. Te plotki z wydziału wewnętrznego. Coś jest na rzeczy.

Czyli teraz Burr ma schwytać dwóch zabójców? Robi się ciekawie. Ale tak naprawdę młoda policjanta Ellie będzie wybawieniem dla starego policjanta Dormera, który dotąd zatracał się w kłamstwie. A gdy wreszcie wypalą strzelby i pistolety, padną ciała. Wreszcie będzie można zasnąć… z czystym sumieniem, zginąć jak wzorowy policjant na służbie. Kończmy to już, chcę spać!

„Bezsenność” osadzona w sennej Alasce w reżyserii Christophera Nolana to remake norweskiego kryminału o tym samym tytule z 1997 roku. Co ciekawe tej produkcji jedną z głównych ról zagrał tu Stellan Skarsgard, który w tym samym roku pojawił się u boku Robina Williamsa w kultowym już „Buntowniku z wyboru”. Skarsgard gra tu szwedzkiego policjanta, Jonasa Engeströma, który przybywa wraz ze swoim starszym partnerem policyjnym do norweskiego miasteczka, by rozwikłać sprawę morderstwa pewnej młodej kobiety. Tu również podejrzanym jest pisarz. Sam Engeström ma także w swojej karierze mały skandal obyczajowy, romans ze świadkiem w sprawie, którą prowadził. Ale to oczywiście drobnostka wobec tego, co czeka go w tej sprawie. Tak jak to widzieliśmy w remake’u z 2002 roku, tak i w oryginale Engeström podczas pościgu za podejrzanym zabija przez przypadek swego starszego partnera Vica, a następnie jest szantażowanym przez zabójcę dziewczyny i oczywiście zmaga się z bezsennością w tym dziwnym miejscu, gdzie cały czas świeci słońce i wszędzie dręczy cień swego grzechu. Koniec końców jednak główny bohater wychodzi cało z opresji, morderca dziewczyny ginie, a policjantka, która odkrywa prawdę o zabójstwie Vica nie zgłasza sprawy. Podczas gdy Will Dollmer musiał oddać życie, by wreszcie poczuć słodki sen i spokój duszy. Słodko-gorzkie zakończenie, które pozostawia większy ślad w pamięci widza. Ale Amerykanie tak mają, bohater kowboj musi się poświęcić dla dobra sprawy, musi się upodlić, dostać kulą w pierś i odejść na kolanach przejętej kobiety, która wysłucha jego spowiedzi i zapamięta go jedyna jako przyzwoitego gościa.

 

 

 

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZA WSZELKĄ CENĘ. TO DIE FOR

NIEBIAŃSKIE ISTOTY

QUEEN. KRÓLEWSKIE DIAMENTY SĄ WIECZNE