POJEDYNEK NA SZOSIE CZYLI DAWID I GOLIAT NA AUTOSTRADZIE

 DUEL - POJEDYNEK NA SZOSIE

 

Kłęby dymu, z których wydobywa się jakiś kształt

Jakby artysta szukał formy

Nieśmiało, potem już zdecydowanie

Jeszcze nie wie, co i jak

Szuka, szuka uparcie

To chce zacząć, to znowu chciałby przerwać

Wtem!

Kontur wielkiej, masywnej ciężarówki

To pojawia się, to znika

Czerwone światła

Niczym ślepia demona

Czy to był jakiś koszmar czy prawda?

Tak jak potem ten wielki rekin

Znikający pośród krwistych chmur

W odmętach ciemnej wody

Tak jak potem ten rycerz z „Ostatniej krucjaty” pozdrawiający

Poszukiwaczy przygód

Wznosi rękę pośród tumanów pyłu

I znika w wielkiej tajemnicy

Wszystko się wali, wybucha

grzebiąc

całą historię

zmierzanie

sens bohaterów

 

zanim podusimy się zupełnie od tego pyłu

smutku i nostalgii za utraconą historią

Ruszajmy uparcie dalej

W kolejnym kadrze

bo ze Stevenem Spielbergiem

 

Zawsze czeka nas ciekawa przygoda

 

 

O czym myślisz, gdy siadasz za kółkiem. To proste, aby dojechać, tam gdzie sobie zaplanowałeś. Droga przebiega bez problemu, nie ma nawet korków. Dziwne. A z kolei innym razem coś wcześniej cię zdenerwowało. Wychodzisz z domu poirytowany. Siadasz za kółkiem i masz wszystkiego dość. Myślisz sobie, że może w drodze ochłoniesz. Ale gniew nie jest zbyt dobrym towarzyszem podróży, czasem nawet może działać jak alkohol, prowadząc cię gładko po torze autodestrukcji.

Dodaj do tego gniewu jeszcze upał. Wtedy można dostać szału. Coś nam to przypomina? Pierwsze sekwencje „Upadku” Joela Schumachera, ale tam bohater wysiada z samochodu i rusza przed siebie, by trochę „zaszaleć”. „W pojedynku na szosie”, również podobnie wyglądający, niepozorny bohater, ubrany w błękitną koszulę, krawat i okulary, David Mann jedzie przed siebie w interesach. Na szczęście nie ma korków, tylko ten męczący upał. Droga się dłuży i jakoś nudno. Radio gra, muzyka przeplata się z rozmowami o bzdurach. Główny bohater jedzie już tak z godzinę. Opuścił zatłoczone miasto i przemierza teraz szosę między zielonymi dolinami i pastwiskami. A i one za niedługo znikną, bo przed kierowcą ukaże się pustynny krajobraz. Coraz więcej skał, gór, coraz mniej zieleni i ten soczysty błękit nieba nad nami. Surowe piękno. Idealna sceneria, by porozmyślać sobie o tym i owym. David próbuje jakoś odreagować ostatnią kłótnię z żoną. Ona miała pretensje do niego, że nie obronił jej przed znajomym, który jej zdaniem chciał ją zgwałcić na przyjęciu. Może okazał się zbyt słaby, by ochronić swoją żonę i za mało asertywny wobec znajomego? Może rzeczywiście jest mięczakiem? A może już od dawna czuje się zmęczony tymi pretensjami żony o wszystko? Może ona wciąż wymyśla jakieś problemy, by zwrócić jego uwagę? Albo żeby udowodnić mu, że on jest do niczego? Może to początek jakiegoś głębszego kryzysu? Taka podróż to dobry sposób, by trochę odpocząć od tego wszystkiego. Prosta droga, czasem zakręt, wzniesienie, tajemnica, co będzie dalej i niezdobyty horyzont.

Kamera rejestruje uciekające widoki, niczym wspomnienia, lęki, koszmary, z którymi lepiej się rozstać, by łatwiej się jechało. Ale czasem te wszystkie, zostawione w tyle złe emocje powracają, na przykład w formie ciężkiej, brudnej, ciężarówki widmo, która będzie cię ścigała do końca, aż stawisz jej czoła. Szykuje się wyścig. Próbujesz ustąpić, nie chcesz problemów. Masz rodzinę i parę spraw do załatwienia. Ciężarówka sunie obok twojego auta, a ty już czujesz, że tracisz kontrolę nad kierownicą. Co się dzieje? Ty mi powiedz. Może całe twoje dotychczasowe życie było prowadzone na autopilocie? Tak jak gęsto od tych myśli, podejrzeń, spisków, tak równie gorąco na zewnątrz. Ocierasz pot z czoła i widzisz tą przeklętą ciężarówkę przed sobą. Zostawia za sobą chmurę spalin, którą ty musisz teraz wdychać. Chciałbyś znowu wyprzedzić, ale to może trwać nieskończoność. Raz ty na przodzie raz on. Ale wciąż jesteście obok siebie. Nawet kiedy się zatrzymasz na stacji benzynowej czy w barze na kanapkę. On wciąż będzie obok ciebie. Musisz stawić czoła temu czemuś, co cię ściga. I w tym wszystkim będziesz sam. Nikt ci nie pomoże. Wszyscy raczej będą patrzyli na ciebie jak na wariata. Co takiego? Ta ciężarówka chciała pana zabić? To niemożliwe. Przecież ten miły kierowca właśnie popchnął autobus szkolny, któremu ty nie mogłeś udzielić pomocy. Ambicja i moralne zwycięstwo. O co chodzi? Klimat trochę jak z „Procesu” Kafki. Czemu ten kierowca ciężarówki tak cię ściga i nawet próbuje zepchnąć z drogi. Chce cię wykoleić z twojej własnej historii.

Czemu nagle jestem atakowany na tej drodze? Czemu czuję się taki wyobcowany? A może to przypadek. Głupi szczeniacki wyścig? Próbujesz racjonalizować, ale z każdym kilometrem popadasz w psychozę. Nie, on chciał mnie zabić. Urażona duma wielkiego kierowcy, który musi zawsze prowadzić wielkie pojazdy i być pierwszym? Czy chodziło o to, że na początku wyprzedziłeś? O taką bzdurę?! A może ta tajemnicza ciężarówka w ogóle nie istniała? Może cała ta droga była czymś w rodzaju psychoanalizy? Film sensacyjny, thriller zmienia się w dramat psychologiczny, gdzie sporą rolę odgrywają zbliżenia na twarz bohatera. Przerażone oczy, krople potu na czole i rzecz jasna ta tajemnicza ciężarówka, gdzie nie widać kierowcy. Napięcie czuć coraz bardziej, tak, że siedzimy jak na szpilkach, gdy bohater po wypadku próbuje się pozbierać w przydrożnym barze, gdzie każdy z gości gnębi go swoim ciekawskim spojrzeniem. Nagle kelnerka upuszcza sztućce. Nieprzyjemny metaliczny dźwięk rozrywający ten spokój i podskakujemy z bohaterem, podobnie zresztą jak wtedy, gdy zostaje on wybudzony przez pociąg, który przejeżdża obok niego. Co za ulga, że to tylko pociąg a nie ta przeklęta ciężarówka. Od jednego spotkania po kolejne bohater musi stoczyć swój bój o własną niezależność i zrzucić w przepaść ten koszmar, który go prześladuje.

Mieszane emocje zagubionego Davida Manna dobrze są podkreślone przez muzykę Billy’ego Goldenberga. Zwłaszcza ten oszczędny motyw z przeszywającymi smyczkami. Jeden dźwięk powtarzany kilkukrotnie. Wymowne i zarazem tak proste, zwłaszcza gdy łączy się z tymi niezwykłymi zdjęciami Jacka A. Marta. Spadająca ciężarówka, tonąca w tumanach kurzu. Wszystko w zwolnionym tempie. Niesamowity efekt podbijający triumf i heroizm głównego bohatera.

A całość zrealizowana pod „kierownicą” młodziutkiego Stevena Spielberga (mającego już za sobą słynnego „Columbo” – „Morderstwo z książki”, który tym filmem stoczył swój poważny pojedynek o silną pozycję w Hollywoodzie. Po pięćdziesięciu latach ten film wciąż fascynuje i rozpala wyobraźnię kolejnych twórców kina, tak jak to widzimy w filmie „Pasażer” z Rutgerem Hauerem, czy w „Prześladowcy” z Paulem Walkerem, który potem stanie się za szybki i za wściekły i sam zginie na drodze w wypadku, dopełniając tak swojej legendy, jak kiedyś to zrobił James Dean. W innym klimacie warto przytoczyć jeszcze „Ale jazdę” o poszukiwaniu własnej drogi na dziwnej autostradzie.

 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZA WSZELKĄ CENĘ. TO DIE FOR

NIEBIAŃSKIE ISTOTY

QUEEN. KRÓLEWSKIE DIAMENTY SĄ WIECZNE