PODCAST (SŁOWNE WARIACJE)
Jak kretyn siedzę przed mikrofonem i próbuję przywołać ją w me usta, zwrócić jej uwagę, porozmawiać o gustach. Lecz ona — wyniosła dama — poza moim zasięgiem, poza moim zaklęciem. Snuje się dumna po korytarzach milczenia i jedyne na co mnie stać to poddańcze westchnienia. Jakże ją zatrzymam, jakże śmiałbym na taśmie — cisza — a zdjęcia? Pusta klisza. Reszta sekretem. A ja jak kretyn. Siedzę tu przed mikrofonem. Jak Myśliciel Rodina — brak mi jej jak nikogo innego. Moja wielka wina.
I cóż z tego, że pan burmistrz się niecierpliwi, że mówi o wszystkim i o niczym, że się chwali i oskarża, że to skandal, że to szantaż. A potem jakiś Angol nawija swoim esperantem i obficie sypie żartem. I jeszcze wiele osób przejdzie przez ten konfesjonał: samotne matki, brudne gadki, nawróceni rockmani, szykowni buszmeni. Lecz ja już im nic nie poradzę. Bo wdowcem zostałem po swojej mowie. Bo może trzeba było słuchać więcej, aniżeli gadać.
Komentarze
Prześlij komentarz