ZMRUŻ OCZY. COŚ NA WYCISZENIE
Spotkali się outsiderzy z różnych pokoleń w wiosce zabitej dechami. I to by było na tyle. Reszta to kontemplacja tego pustkowia, gdzie mieszka sobie były nauczyciel o imieniu Jasiek, który przyjął posadę stróża. Praca w sam raz dla kogoś, kto chce uciec od swego dawnego życia, a może też tęskni za prostotą życia. Czemu nagle zrezygnował z posady nauczyciela? Czemu u licha piastuje teraz tak niską posadę? Kryzys inteligenta, któremu przegrzała się mózgownica od napierających na niego absurdów dnia codziennego? Dzień świra do potęgi?! Co się stało? Może ta rola społeczna już go zmęczyła. Może potrzebuje długiego urlopu. Za dużo konformizmu, za mało praktyki życiowej. Może trzeba rzucić się w coś innego? Więcej tu ostrożnych pytań niż śmiałych wniosków. Oto co z nami robią takie oszczędne filmy. Rozbudzają w nas ciekawość i prowadzą przez różne labirynty możliwych interpretacji. Nic nie jest na pewno, jak każe nam myśleć cywilizacja
Wyjdź na pustkowie i zmierz się z własną pewnością, tym co miałeś dotąd w kieszeniach i na sobie, wejdź głębiej, otwórz wyobraźnię. Jest inaczej niż się spodziewałeś, prawda? Pytanie to będzie nas dręczyło przez cały film, a reżyser i tak nie przedstawi nam całego obrazu. Zmruż oczy i zobacz coś między tymi prostymi scenami i wersami. W tej buntowniczej postawie odwrócenia się od tego wszystkiego, co było życiem bohatera i niejako stanowiło o jego prestiżu społecznym przypomina się film z 1981 roku pt. „Mniejsze niebo”. Bohaterem tego obrazu w reżyserii Janusza Morgensterna, jest również bohater w średnim wieku, pracownik naukowy instytutu mikrobiologii, Artur Gutner, który decyduje się zostawić swoją rodzinę i zamieszkać w hotelu dworcowym. Mniejsze niebo, które było początkowo ucieczką od wszystkiego co przytłacza bohatera, staje się w końcu dojmującą pustkę piekłem wyobcowania, aż w końcu dochodzi do tragedii. U Jakimowskiego nie ma aż takiego dramatu. Wszystko tu płynie wolniej. I jak się okazuje się, nie można ta po prostu zerwać ze swoim dawnym życiem. Tak jak lekarzem, tak i nauczycielem jest się całe życie. Nawet jeśli zerwiesz z etykietą, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie potrzebował od ciebie lekcji, a może i ty będziesz jeszcze musiał się czegoś nauczyć.
Jasiek, nowy przybysz, cały zarośnięty, w rozciągniętych ciuchach i trampkach, wygląda jak hippis albo Mesjasz zbawiający od nudy wszelakiej okoliczną społeczność. Szybko zyskuje zainteresowanie mieszkańców, a zwłaszcza dwóch towarzyszy mu niemal cały czas: Sosnowski i milczący Eugeniusz, który opiekuje się jeszcze orłem. Orzeł potem powróci w postaci nagrody dla tego filmu. Ale zjawia się ktoś jeszcze. Okazuje się, że ta ucieczka z dawnego życia imponuje byłej uczennicy, Jaśka, niejakiej Małej, która postanawia iść śladami swego mistrza, nawet jeśli Jasiek niewiele będzie mówił, jak to było w szkole. I tak jego towarzystwo jest ciekawsze niż towarzystwo rodziców czy innych nauczycieli. Dlaczego? Dlatego, że Jasiek nie przytłacza swoją osobą. Chcesz być ze mną, obok mnie. Dobra. Chcesz iść, to idź albo nie idź. W towarzystwie Jaśka czuje się wolność i przestrzeń wypowiedzenia tego wszystkiego, co leży głęboko w duszy. To także zasługa tego odludzia, na którym Jasiek codziennie przebywa i pilnuje tych magazynów i urządzeń, pamiątek dawnego PGR-u.
Jasiek nie sili się na jakieś głębokie moralitety, nie mniej sam film wpisuje się w tą poetykę poszukiwania mistrzów życia, którzy gdzieś uciekli od wielkiej cywilizacji, by się schować i wieść życie pustelników albo nieudaczników (jakby powiedział wielki Pan z miasta), by być trochę jak odpady, wyrzuty sumienia zagonionej cywilizacji, która zmieliła wszystko na drobny pył. Ale kto wie, może jeszcze będzie z nich dobry nawóz, by jakąś ideę komuś zaszczepić. Ten duet dziecka i obcego mężczyzny zobaczymy także w filmach: „Wszystko będzie dobrze” czy „Jutro będzie niebo”. Tam przynajmniej zmieniają się scenografie, bo bohaterem jest niejako droga, zmierzanie przez góry, doliny, łąki, lasy i przez siebie samych. Natomiast w filmie Jakimowskiego bohaterem jest trwanie w monotonii. Medytacja w tym ascetycznym miejscu.
Aż tu nagle w tą dziurę przybywają jaśnie państwo w srebrnych wozach. Przybyli po swoją zbuntowaną córeczkę, Małą, która miała ich dosyć. Ale właściwie dlaczego? Miała wszystkiego pod dostatkiem? A jednak zawsze czegoś brakuje. Najmniej miała uwagi ze strony rodziców. Klasyczna złota pułapka. Czas pokazać rodzicom, co to znaczy wychowywać. Zdesperowani rodzice próbują jakoś przekonać córkę do powrotu, ale zarówno Zosia Burska jak i Gerard Nowak nie dadzą rady zbuntowanej dziewczynce. Potrzebują mediatora, właśnie kogoś takiego jak Jasiek, do którego Mała jest bardzo przywiązana. Zabawnie się ogląda te tortury psychiczne, gdy jaśnie państwo z wielkiego miasta nie mogą wytrzymać w tej dziurze, gdzie absolutnie nic się nie dzieje, a ludzie dookoła są, jak z innej epoki. Biedna Małgorzata Foremniak nawet przypala sobie piękną niebieską sukienkę i odkrywa trochę ciała. Może to symboliczna scena, pozbycie się starych i drogich szat, obnażenie się przez ogień, aby stanąć wobec prawdy i wreszcie dotrzeć do swego dziecka? Ale jeszcze potrwa nim rodzice rozstaną się ze swoimi wszystkimi maskami. Na razie trwa zabawa w podchody.
Wpływowi rodzice sięgają do swojego najpewniejszego arsenału, proponują układ: pan nauczyciel przekona Małą, by wróciła z rodzicami, a oni załatwią mu lepszą pracę w jakiejś szkole. Może być? Ale czy to nie Pakt z diabłem? Zaprzeczenie swoim outsiderskim ideałom? Jasiek ma niejako stanąć przeciwko swojej uczennicy, a sam zgarnąć jakąś ciepłą posadę w szkole? Może jednak warto by było. W końcu ta pustelnia nie jest dobra dla dziewczynki, która mimo swego indywidualizmu i buntu powinna spełniać swój obowiązek chodzenia do szkoły. Jasiek z kolei powinien przestać się marnować w tym miejscu, gdzie jedyną atrakcją jest orzeł chodzący na placu. Może wreszcie przyszło rozwiązanie? Film o potrzebie ucieczki z głośnego świata, w którym wszyscy żądają odpowiedzi, wyjaśnień, powodów twego postępowania. Musisz się tłumaczyć, definiować, określać swoje cele i ambicje. Aż tu nagle uciekasz w to spokojne miejsce, gdzie nic się nie dzieje i nikt o nic nie pyta. Trwasz w tym bezczasie, oderwany od wszystkiego. Ładujesz akumulatory, aż w końcu jesteś chyba gotów na powrót do tego głośnego świata, by próbować mówić do niego poezją albo szeptem. Kto wie, ile wytrzymasz? W razie czego pamiętaj, że są takie miejsca, gdy zmrużysz oczy.
Kino bardzo kameralne, gdzie dominują długie ujęcia, skromne, ale cięta dialogi i wibrująca cisza – coś co może irytować niejednego widza, przyzwyczajonego do dynamicznego filmu, pełnego zwrotów akcji. Ten film to medytacja i wyzwanie dla publiczności bombardowanej zewsząd różnymi informacjami. Zmruż oczy, jakbyś właśnie budził się ze snu i uczył nowego życia.
Komentarze
Prześlij komentarz