NIE JESTEŚ SOBĄ

 



„Nie jesteś sobą”, będący adaptacją książki pod tym samym tytułem autorstwa Michelle Wildgen to niejako powtórka z takich filmów jak „Nietykalni” czy „Za wcześnie umierać”. Cały koncept opiera się na konfrontacji między zupełnie różnymi bohaterami/bohaterkami. Z jednej strony mamy nierozgarniętą, nieodpowiedzialną, żyjącą chaotycznie dziewczynę, Bec (Emmy Rossum), a z drugiej śmiertelnie chorą, starszą bohaterkę, Kate (Hilary Swank). Dzieli ich niemal wszystko. Gdy Evan, nadopiekuńczy mąż Kate, dowiaduje się, że żona znalazła sobie nową opiekunkę, nie jest zadowolony (delikatnie mówiąc). Bec nie za bardzo potrafi gotować, pali, pije, ciągle się spóźnia, niewiele wie o chorobie swojej podopiecznej, czyli stwardnieniu zanikowym bocznym. Nie ma doświadczenia jako opiekunka czy pielęgniarka. A jednak Kate wierzy w nią jak matka. Chce udowodnić mężowi, że potrafi podejmować właściwe decyzje. Tak naprawdę osamotniona w swojej chorobie, szuka kogoś, przed kim nie musiałaby udawać. Dobrze wie, że Evan się bardzo stara, dbając o zbilansowaną dietę i rehabilitację, a jej przyjaciółki chcą być delikatne, jak to tylko możliwe. Ale choroby nie da się zatrzymać. Jest coraz gorzej. Kate chce trochę niezależności i luzu. Tym bardziej, że jej nad wyraz wzorowy mąż również sobie trochę odpuścił, wdając się w romans z koleżanką z pracy. Miał do tego prawo —przyznaje ze łzami w oczach chora kobieta. Chciał oderwać myśli od widoku umierającej żony.

Z czasem relacja między Kate i Bec się pogłębia. Nierozgarnięta, szorstka dziewczyna, która żyła od imprezy do imprezy, pod wpływem swojej pracodawczyni nabiera ogłady. Co ciekawe, obie bohaterki są artystkami. Kate z powodu paraliżu pożegnała już grę na fortepianie, grając głównie dzieła klasyków (a nie swoje), z kolei Bec pisze swoje piosenki do szuflady, nie mogąc odpowiednio zaaranżować emocji, jakie się w niej kłębią. Konfrontacja obu bohaterek pozwala im niejako wejrzeć w alternatywną rzeczywistość, w której mogłyby żyć, gdyby nie pewne czynniki. Zagubiona Bec w niedbałym stroju (a’ la grunge) wkracza do pięknego domu Kate i Evana, gdzie wszystko jest na glanc, starannie poukładane (dominuje skandynawski minimalizm, czyli szkło, drewno i kamień), a wielka garderoba aż się prosi, by przymierzyć ubrania dla bardziej dojrzałej kobiety, a tym samym niejako dorosnąć do nowego uniformu. Z kolei zaciekawiona Kate odwiedza niedbale urządzone w stylu „bohemian” mieszkanie Bec i jej flegmatycznej przyjaciółki, jakby chciała wrócić do szalonych czasów młodości i spontaniczności, których może jej brakowało, gdy musiała bez przerwy ćwiczyć dzieła mistrzów.

Taka konfrontacja między ciężko chorą osobą, a kimś, kto pogubił się w życiu zawsze robi wrażenie. Ja zmierzam do śmierci, ty się miotasz. Ja mam wyraźny cel i prostą drogę do końca, a ty boisz się odkryć swój cel, próbujesz zagłuszyć emocje hałasem imprez i seksem z nieznajomymi. Obie możemy sobie coś dać. Iskrzy od emocji, wzruszeń i humoru, by nadać wreszcie kształt swemu życiu.


 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZA WSZELKĄ CENĘ. TO DIE FOR

NIEBIAŃSKIE ISTOTY

QUEEN. KRÓLEWSKIE DIAMENTY SĄ WIECZNE