FATALNE ZAUROCZENIE. KOCHAJ, HAJ, AJ, AJ, JAJ, AAAA

 


 

 

Ucztę czas zacząć

Makaron nawija się na widelec

Kłamstwo, kłamstewka wieniec

Apetyt rośnie

Widelec się wbija

Zmysłowej kochanki

szyja

szept rozkoszy

Nie jesteś sobą

Pamiętaj!

Wąż zjada własny ogon

 

 FATALNE ZAUROCZENIE. I ZNOWU WOJNA PAŃSTWA ROSE

 

Michael Douglas już nam pokazywał, jak to jest pożądać pieniędzy na Wall Street i jak jest kochać i nienawidzić w małżeństwie, gdy dwie Róże walczą z własnymi kolcami. W „Fatalnym zauroczeniu” poznajemy anatomię zdrady i staramy się zrozumieć obie strony: neurotycznej, spragnionej miłości kobiety i żonatego mężczyzny, którzy ulegli żądzy i spędzili ze sobą upojną noc. Ponad tymi kłębiącymi się namiętnościami, które w końcu zaczną dusić aż za bardzo każdego z bohaterów, wznosi się jak zwykle Nowy Jork, najbardziej filmowe miasto świata, gdzie można spektakularnie pokazać historię wielkich sukcesów, romansów, upadków, zbrodni i pewnego zaradnego Kevina. Z jednej strony eleganckie apartamenty, butiki, biura, z drugiej brudne, ciemne ulice, gdzie bezdomni śpią w kartonach. W starych kamienicach straszą obskurne, przemysłowe windy, w których czuć stęchliznę. Tam niecierpliwi kochankowie wybierają sobie miejsce uciech, zmieniając ciągle położenie windy, by być w niej jak najdłużej. Wznoszą się na wyżyny namiętności, wniebowzięci, niewinni i głupi, jak zakochane nastolatki, a potem opadają na dno, do piekła. Wreszcie budzą się obcy sobie i rozstają. Odchodzą trzeźwym rankiem pośród mgieł, by wytrzeźwieć z tych namiętności, które uśpiły ich umysły.

Możemy być pewni, że każde miejsce, zaułek, kolor, detal nie pojawiają się przypadkowo. Szybkie ujęcia, migawki, przeplatające się między sobą, jak dwa spragnione siebie ciała już powodują dreszcze i wzrost napięcia. Zwróćmy uwagę jeszcze na przytulne mieszkanko głównego bohatera i jego żony na zatłoczonej Avenue, czy loftowe mieszkanie (typu open space) kochanki znajdujące się w ciemnej podejrzanej dzielnicy, kojarzonej bardziej z lokalizacją dla burdeli i siedliskiem ćpunów. Adrian Lynne zawsze przykładał ogromną rolę do szczegółów (ku irytacji zniecierpliwionych producentów i rekwizytorów) i naturalnych scenografii. Ale reżyser zmysłowego „9 i 1/2 tygodnia”, mrocznej „Drabiny jakubowej”, „Niewiernej” czy „Niemoralnej propozycji” nie był pierwszym poważnym kandydatem, który opowiedziałby moralitet o zdradzie małżeńskiej.

 

Jak zwykle na początku każdego romansu, wszystko miało wyglądać inaczej.

 

Producenci Stanley Jaffe i Sherry Lansing mający za sobą parę interesujących, aczkolwiek niezbyt dochodowych produkcji, potrzebowali teraz dla siebie wielkiego hitu. Na początku lat 80-tych postanowili wziąć na warsztat krótki film Jamesa Deardena pt. „Diversion”, opowiadający o zdradzie, jakiej dopuścił się słomiany wdowiec i telefonie od kochanki, który będzie coraz bardziej niepokoił sumienie niewiernego męża. Zdrada i telefon od kochanki. Co dalej? Dearden za namową producentów rozwinął pomysł w nowym scenariuszu, gdzie odrzucona kochanka miała powoli zamieniać życie mężczyzny w piekło. Historia nabierała rumieńców i miała się skończyć tragicznie dla obu stron. To znaczy: odrzucona kochanka popełni samobójstwo, a szanowany prawnik, mąż i ojciec będzie podejrzany o morderstwo, co zszarga jego reputację na zawsze. Nawet jeśli nie zabił jej fizycznie, to jednak ją odrzucił i zabił uczucie, iskrę miłości lub chociaż przyjaźń, jaka między nimi mogłaby być. Jeden wielki melodramat, który miał przenieść na obraz Brian de Palma, reżyser takich hitów jak „Obsesja”, „Carrie” czy „W przebraniu mordercy”. Oczywistym było, że szczęśliwe nazwisko De Palmy miało podstemplować przyszły sukces producenckiego duetu Jaffe’ a i Lansing. Kolejnym mocnym fundamentem tej produkcji miał być udział wyżej wspomnianego Michaela Douglasa, znanego wtedy z komedii przygodowej „Klejnot Nilu”. Douglas również oprócz aktorstwa zajmował się produkcją i dobrze rozumiał desperację Jaffe’ a i Lansing. Sam również czuł przed laty, że stoi pod ścianą ze swoją karierą, dopóki nie udało mu się zrealizować „Lotu nad kukułczym gniazdem”, który okazał się hitem i przyniósł mu Oscara.

Ale nie wiedzieć czemu, de Palma nagle postawił cały projekt pod znakiem zapytania, tłumacząc, że Douglas nie pasuje mu do jego wizji. Producenci stanęli pod ścianą, nie wiedząc z kogo zrezygnować. Gra na zwłokę nie wychodziła. Wreszcie to De Palma usunął się w cień, potem jednak przyznał rację producentom, że rola Michaela była trafiona. O ile wobec Douglasa producenci byli pewni od początku, że to człowiek na właściwym miejscu, to już wobec Glen Close, która zagrała odrzuconą i mściwą kochankę, mieli pewne obiekcje. Poza tym do tej roli były typowane poważne kandydatki z określoną urodą jak Kim Basinger czy Barbara Hershey. Ta pierwsza uwiodła Batmana, a druga skusiła Chrystusa w „Ostatnim kuszeniu”, a potem na dokładkę spotkała się z Douglasem na planie „Upadku”, grając jego byłą żonę.

Atrakcyjna, pełna wyzwań dramatyczna rola zdesperowanej kobiety zaostrzyła apetyt Glen Close. Cały czas nalegała przez swojego agenta, aby dać jej szansę, że to rola jej marzeń. Albo raczej odbicie psychicznych zmagań aktorki, która wielokrotnie przyznawała się, że niemal cała jej rodzina była obciążona chorobami psychicznymi. Ale jak jej dać szansę? Pierwsze wrażenie, jakie wtedy robiła Close to przecież role w takich produkcjach jak „Świat według Garpa”, „Wielki chłód” czy „Urodzony sportowiec” – jej image to niezgrabna blondynka z surową urodą, o obliczu gosposi, pielęgniarki albo księgowej, która może ma werwę, charakter, ale nie ma tego magnetyzmu, swobodnego seksapilu jak choćby Basinger. Gdzie jej tam do demona seksu. Ale uwaga! Mówimy tu o aktorce, która potem wcieli się w Cruellę Demon i zaliczy także występ pirata w bandzie kapitana Haka. Czy nie mogłaby także zagrać seksownej i zarazem mściwej kobiety? No i proszę, kolejna metamorfoza. Rozpuszczone, falujące, jasne włosy i zalotne spojrzenie podkreślone tuszem. W każdym detalu – stroju, fryzurze, makijażu czuć determinację Glen Close, by pokazać zmagania jej bohaterki, która po traumie straty ojca, przybyła do wielkiego miasta, by walczyć o swoje.

Alex Forrest w wydaniu Close to taka wyzywająca kobieta, przy której nie sposób się nudzić. To ona wciąż proponuje nowe rozrywki, tu spacer, tam taniec, szczera rozmowa o największych grzechach, no i oczywiście sex. Gotowa na przygody, bohaterka wyuzdanych fantazji, które w każdej chwili można zamknąć i odłożyć na półkę jak kasetę z pornolem, by wrócić śpiesznym krokiem do sprawdzonej roli przykładnego męża, ojca i schować się za spódnicą pięknej i równie bojowej żony, która nie pozwoli skrzywdzić swojej rodziny. Żona Dana, Beth Gallagher, sportretowana tu przez Anne Archer to sympatyczna, ciepła kobieta, która nawet w pomiętej, dżinsowej koszuli i pobrudzona farbą podczas remontu, wygląda zjawiskowo, zwłaszcza gdy się uśmiecha. A już najbardziej promienieje szczęściem w nowym domu na wsi. Jej piękno jest niewymuszone i naturalne, podczas gdy seksapil Alex jest bardziej krzykliwy, oślepiający mężczyzn, nie dostrzegających skomplikowanej natury kusicielki (Białej Czarownicy).

Czemu do cholery główny bohater, Dan Gallagher robi skok w bok? Oto wielka zagwozdka, jaką rzucili tu publiczności twórcy. Może ostatnio Dan nie miał okazji zaznać rozkoszy z żoną, gdy ta była zajęta usypianiem córeczki. Szczęście i stabilizacja starannie pielęgnowane i pokryte już cienkim kurzem rutyny potrafią także zanudzić. Mąż i ojciec (albo i żona) potrzebuje od tego nieskalanego, jasnego szczęścia jakiejś odskoczni, brudnych scenografii, w których spełni swoje ukryte żądze z wulgarną niewiastą, jaką jest Alex Forrest. Nie zdaje sobie sprawy, że ta kobieta nie jest tylko fantazją jak z filmu pornograficznego, ale po zerwaniu jabłka w zaczarowanym lesie (Forrest), upomni się o swoją należność i wytknie prawnikowi wstydliwy kruczek ich romansu. Gdy tak przez te wszystkie lata Dan gonił za szczęściem jak za przysłowiowym (i w filmie także dosłownym) białym króliczkiem, tak Alex niczym biała wiedźma z lasu nie zawaha się zabić tego królika, należącego do córki Dana, złoży symboliczną ofiarę, by pokazać, kto tu rządzi.

 

Ale przewińmy taśmę do czasu, gdy jeszcze był między nimi raj a nie wojna.

 

Oto żonaty mężczyzna przebywa w zupełnie obcym mieszkaniu, jakże innym od jego przytulnego gniazdka w centrum Manhattanu, gdzie na każdej ścianie wiszą rodzinne zdjęcia. To obce mieszkanie w stylu industrialnym ma sporo przestrzeni. Można się tu poczuć swobodnie, aż za bardzo. Tam łóżko i od razu kuchnia. Uczta zmysłów gotowa. Mało tu mebli, za to sporo różnych maszynopisów i książek, które także pełnią rolę szafek nocnych. Nie mogło zabraknąć stołu, by zjeść przy nim posiłek. A z kim? Naprzeciwko mężczyzny siedzi blond włosa kobieta, z którą nie tak dawno rozmawiał na przyjęciu z okazji premiery książki. Czym go urzekła? Pani redaktor, która lubi ustalać własną gramatykę uczuć. Gdzie postawimy przecinek, a gdzie wielokropek? Taka bezpośrednia, silna, z poczuciem humoru. Długo trzymała go w niepewności, gdy odsuwała papierosa, podczas gdy on cierpliwie trzymał palącą się zapałkę. Jeszcze chwila i się sparzy. Między wierszami i spojrzeniami składała mu niemoralną propozycję, aż rozpaliła się namiętność w to parne, sobotnie południe, zaraz po nudnym spotkaniu w wydawnictwie. Jak bardzo byli niecierpliwi i spragnieni siebie. Skąpani deszczem, kochali się na zlewie. Czuć ten żar wszędzie (a za muzykę odpowiada tu Maurice Jarre). Woda spływała z kranu, by trochę ich ochłodzić, wszystko drżało od zmysłów, nawet ten nóż, który potem będzie ostatnim cięciem w ich relacji. No dalej duś mnie, tnij, wejdź we mnie, chcę cię czuć jak nigdy. Ta relacja będzie przebiegała między bólem i słodyczą, między wyżynami spełnienia i piekłem strachu. Winda z kochankami podnosi się i opada, jak ciśnienie w żyłach. Już po wszystkim, czy jeszcze ten jeden, ostatni raz, by pamiętać do końca życia?

Ale co potem, co jutro? Mogliby tak trwać w tym zawieszeniu bez żadnych zobowiązań. Co zrobimy jutro? Alex wróci do ciekawych tekstów i przyszłych bestsellerów, a Dan będzie się czepiał słówek w umowach cywilno-prawnych. Po stanie zawieszenia, parę chwil przyziemnej rutyny. Na przykład rodzinny obiad? Niech będzie spaghetti. Wije się makaron jak kłamstewko w smacznym sosie, które za chwilę Gallagher spożyje ze smakiem i popije winem. Winy na razie nie będzie czuł. Jest doświadczonym prawnikiem i kłamcą. Uodpornił się. Po prostu ocieplił sobie relacje z klientami. Wszak pani redaktor, Alex Forrest pracuje w wydawnictwie, które jest pod opieką prawną kancelarii Gallaghera. Prawnik zawsze się przyda, zwłaszcza gdy szykuje się skandaliczny bestseller, opowiadający o życiu niewiernego senatora, który choć jest ciekawym bohaterem literackim, to jednak co bardziej wnikliwi mogą się tu dopatrzeć aluzji do równie niemoralnego życia prawdziwego pana senatora. A ten urażony chętnie pozwie wydawnictwo, zapominając już, że miał również romans z autorką owej książki. Spokojnie. Dan stoi na straży. Ten przypadek senatora zdradzającego żonę jest właściwie zwiastunem tego wszystkiego, co wydarzy się w życiu pana prawnika, który dotąd tak sprytnie potrafił manipulować faktami, by bronić swoich klientów. Dan wypija ostrożnie wino, a Alex przygląda mu się z zaciekawieniem. Bije się z myślami. Czy go kocha, czy może uległa kaprysowi namiętności. Zostaniesz ze mną na dłużej? Rozwiedziesz się dla mnie? Masz poczucie winy?

 

Dlaczego miałby mieć poczucie winy?

 

Przypomnijmy to po raz kolejny (i nigdy dość), że od dziewięciu lat jest żonaty i ma sześcioletnią córkę. Jak na razie nie było w jego małżeństwie poważnego kryzysu, jak choćby u Państwa Rose. Uległ impulsowi. Co się stało? Nic specjalnego. Jego żona wyjechała z córką do teściów, zostawiły mu dla towarzystwa psa i spaghetti w lodówce, by nie przymierał głodem, gdy znów będzie analizował jakieś nudne umowy. Co za uczta dla słomianego wdowca. Ale potem to spaghetti wyląduje na talerzu psa, by żona nic nie podejrzewała. Lepiej zjeść, co żona przygotowała, niż potem cierpieć katusze i słyszeć pytania w stylu: „Czemu nie zjadłeś mojego spaghetti? Jadłeś gdzieś na mieście? Z kim? Z przyjaciółmi, a może z kochanką?” Trzeba zatrzeć wszystkie ślady. Doświadczony prawnik o tym dobrze wie. Dan właśnie zajada się spaghetti przyrządzonym przez Alex, a w tle rozbrzmiewa opera „Madame Butterfly”. To historia kobiety czekającej na swego męża, oficera marynarki — kolejny zwiastun tego, co rozegra się między dwójką naszych bohaterów. Czekanie na wielką miłość to największa tortura dla kobiety, która już tyle razy doznała zawodów miłosnych, że teraz nie zamierza tak łatwo odpuścić. Po wspólnie spędzonej nocy Alex i Dan jeszcze sobie żartują jak małżonkowie w kuchni, ale już za dzień, dwa będą musieli zapomnieć o tym wszystkim.

Dan już analizuje kolejne prawne aspekty. Musi wygrać jeszcze parę spraw, by wreszcie spełnić marzenie żony o domu poza tym brudnym miastem grzechu. Po pracy towarzyscy Gallagherowie urządzają przyjęcie dla przyjaciół, Hildy (Ellen Foley) i Jimmy’ ego (jowialny Stuart Pankin), próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia. Żarty tryskają na prawo i lewo jak szampan, podczas gdy samotna Alex w ciemnym mieszkaniu coraz bardziej czuje, że została oszukana. Przez kogo i co? Przez swoją naiwność i tego cholernego mężczyznę. Dan mimo, że zdradził, wciąż ma rodzinę i przyjaciół, a ona została z niczym. To niesprawiedliwe. Czemu Dan bawił się jej uczuciami, a po wszystkim odgrywa przykładnego męża i ojca? Bo on wiedział, że to gra, a ona się nadal łudziła. Przypomnijmy sobie tą scenę w parku (Central Parku), gdy dwoje kochanków biega z psem i nagle Gallagher upada i udaje, że ma zawał. Alex jest przerażona, co szczerze bawi mężczyznę. Udał mu się żart. Przecież tu nic nie jest na poważnie. Umówiliśmy się na pewną grę i ciągle improwizujemy z czarnym humorem. Ale potem to Alex zwierza się, że jako dziecko była świadkiem śmierci swego ojca. Dan myśli, że to także żart ze strony kochanki, potem się jednak okaże, że Forrest jako mała dziewczynka rzeczywiście była świadkiem śmierci swojego ojca. I być może to jest klucz do jej trudnej osobowości. Krzykliwa uroda woła mężczyzn z każdej strony, by do niej startowali. Forrest jest spragniona przygód, ale lubi wybierać. Nade wszystko szuka miłości i stabilizacji. Szuka w mężczyźnie swego ojca. Jej marzenie o rodzinie w pewnym stopniu się spełnia, gdy dowiaduje się, że jest w ciąży (prawdopodobnie z Danem), co było pomysłem producentki, Sherry Lansing. (Co ciekawe, w tamtym czasie Glen Close rzeczywiście była w ciąży. Jej córka, Annie Starke urodziła się w kwietniu 1988 roku). Teraz dopiero Forrest ma naprawdę poważne karty, by zagrać o wszystko. Czyli o co? Swoimi szantażami, głuchymi telefonami nie zdobędzie mężczyzny, który wcześniej proponował jej aborcję, ale będzie matką dziecka Gallaghera. Będzie nosiła w sobie część swego kochanka. To jest jej triumf, że pan prawnik już na zawsze będzie z nią powiązany. Mimo, że Forrest jest w stanie błogosławionym i momentami wygląda jak anioł w tej białej sukni i rozpuszczonymi jasnymi włosami, to jednak chce pokazać Danowi, że nie zamierza być ignorowana. Z obłędem w oczach, jak demon lub złośliwy duch przekracza kolejne granice prywatności Gallaghera, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za ten romans. On wolał coś między wierszami, a ona z kolei uczepiła się dosłowności. Gramatyka nie znosi metafor. To najgorsze zlekceważyć przeciwnika panie mecenasie. Szykują się nam tutaj dantejskie sceny, jak w „Wojnie państwa Rose”. Ktoś zamawiał gotowanego królika? Dan nie może patrzeć, jak jego córeczka płacze po swoim puchatym przyjacielu. Kochanka uderzyła w czuły punkt. Pamiętaj Dan, mogę cię ugotować. Nie uciekniesz przede mną, tymczasem kwas wypala maskę samochodową. Biały anioł zmienił się w okrutną wiedźmę, której także nie można odmówić racji. Może to Dan…te stworzył swoją Beatrycze od nowa. Strącił ją na dno piekieł, a ona wróciła jeszcze silniejsza. Duch kochanki w białej sukni zawsze będzie kroczył za niewiernym mężem. Zwłaszcza w łazience, gdzie wanna stanie się trumną. Tu wreszcie wszyscy utopią swoją nienawiść, a rodzinne zdjęcie szczęśliwych ludzi zaparuje na jakiś czas dziwną mgłą. Minie sporo czasu, gdy ta rodzina przejrzy się w tym zdjęciu i rozpozna siebie.

 

 

Mocny moralitet nie tylko dla żonatych mężczyzn, ale także dla wszystkich, którzy wikłają się w różne romanse, igrają z uczuciami, niszcząc siebie nawzajem. I nie chodzi tu tylko o wyniszczenie psychiczne. Przecież akcja całego filmu rozgrywa się w latach 80-tych, gdy w Stanach i Europie wybuchła epidemia AIDS, na którą głównie zapadali homoseksualiści, choć niektórzy tłumaczyli tą nieznaną wówczas chorobę jako karę za „rozwiązłość”.

 

Spoczywajcie w pokoju namiętności moje

Czas bym założył wierności zbroję

I szedł coraz wolniejszym krokiem

Rozkoszując się tylko jednej damy urokiem

 

Jak to się już ma w tradycji filmowej, gdy dane dzieło jest hitem i przetrwa próbę czasu, trzeba go pokawałkować na serial, by pokazać nam jeszcze dokładniej życie tych samych bohaterów i znów zarabiać na tej samej historii, tylko z innymi aktorami i reżyserem. I tak właśnie się stało z „Fatalnym zauroczeniem”, z którego Paramount Plus zrobił niezbyt udany remake. Na tyle nieudany, że już go wycofali z emisji. To się dopiero nazywa: producentów „Fatalne zauroczenie” odgrzewanym fenomenem z przed lat.

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZA WSZELKĄ CENĘ. TO DIE FOR

NIEBIAŃSKIE ISTOTY

QUEEN. KRÓLEWSKIE DIAMENTY SĄ WIECZNE