SZPITAL NA PERYFERIACH I NIE TYLKO

SZPITAL NA PERYFERIACH Dawno temu, jeszcze przed dynamicznym „Ostrym Dyżurem”, zgryźliwym, filozoficznym „Doktorem Housem” i naszym rodzimym „Na dobre i na złe”, a już w epoce amerykańskiego „Szpitala miejskiego”, w Czechosłowacji, w 1978 roku powstał serial „Szpital na peryferiach” na podstawie scenariusza (i także książki) Jaroslava Dietla i w reżyserii Jaroslava Dudka. Pamiętam, że oglądałem go na TVP dwadzieścia lat temu i za każdym razem, gdy odtwarzam sobie te stare odcinki z charakterystyczną szadzią na kliszach, powracają te wakacje roku 2001, do tego jeszcze Krecik i „Wojak Szwejk”. Jak swojsko. Gdy ogląda się „Szpital na peryferiach” teraz, trudno się przyzwyczaić do tej dość spokojnej atmosfery w porównaniu z tym, co widzieliśmy choćby w „Ostrym dyżurze”. W serialu Michaela Crichtona co chwila na oddział są przyjmowani różni pacjenci, od tych z ranami postrzałowymi (standard) po tych ze złamaniami i infekcjami, byleby było kolorowo i głośno. Tu gangster, tam kobieta rodz...