Posty

SZPITAL NA PERYFERIACH I NIE TYLKO

Obraz
SZPITAL NA PERYFERIACH Dawno temu, jeszcze przed dynamicznym „Ostrym Dyżurem”, zgryźliwym, filozoficznym „Doktorem Housem” i naszym rodzimym „Na dobre i na złe”, a już w epoce amerykańskiego „Szpitala miejskiego”, w Czechosłowacji, w 1978 roku powstał serial „Szpital na peryferiach” na podstawie scenariusza (i także książki) Jaroslava Dietla i w reżyserii Jaroslava Dudka. Pamiętam, że oglądałem go na TVP dwadzieścia lat temu i za każdym razem, gdy odtwarzam sobie te stare odcinki z charakterystyczną szadzią na kliszach, powracają te wakacje roku 2001, do tego jeszcze Krecik i „Wojak Szwejk”. Jak swojsko. Gdy ogląda się „Szpital na peryferiach” teraz, trudno się przyzwyczaić do tej dość spokojnej atmosfery w porównaniu z tym, co widzieliśmy choćby w „Ostrym dyżurze”. W serialu Michaela Crichtona co chwila na oddział są przyjmowani różni pacjenci, od tych z ranami postrzałowymi (standard) po tych ze złamaniami i infekcjami, byleby było kolorowo i głośno. Tu gangster, tam kobieta rodz...

INDIANA JONES. OSTATNIA KRUCJATA

Obraz
  Patrząc na przygody Indiany Jonesa można dojść do wniosku, że życie to ciągłe pożądanie cennych artefaktów. Biedni poszukiwacze przeżywają syndrom Golluma, będącego w pułapce pierścienia. Po długich mękach wreszcie następuje ta magiczna chwila, gdy poszukiwane skarby objawiają się nam w pełnej krasie, lśniące, wiekowe, ze swoją historią, tak jak Klejnot Oceanu w filmie „Titanic”. Jeszcze parzą nam ręce, a w ostatniej chwili wyślizgują się i znikają w oparach tajemnicy… albo w dłoni naszego rywala, który na dokładkę wali nas pięścią między oczy. Było tak blisko, a potem największą sztuką jest odpuścić sobie. Nakładamy kapelusz, którego rondo przysłania wstyd, zaciskamy bicz i idziemy dalej, mając obok siebie wiernych towarzyszy, z którymi warto było przeżyć tą przygodę. Pamiętam, że ten film obejrzałem po raz pierwszy na kasecie VHS z drobnymi zakłóceniami, ale i tak zabawa była przednia. Wtedy zwracałem uwagę na humor, akcję i rekwizyty. Potem, już jako dorosły doceniłem też ...

NIEWINNI CZARODZIEJE JUTRO I W ÓSMYM DNIU TYGODNIA. NIEWINNE CZARY MARY PRZED ZBYT KOLOROWYM ŻYCIEM

Obraz
  Nie wiem czemu, ale zawsze „Niewinnych czarodziei”, „Ósmy dzień tygodnia” i „Do widzenia do jutra” traktuję jako swoisty tryptyk o miłości w czasach ciężkiej, czarno-białej komuny. Właśnie, te czarno białe filmy ukazują te ulotne momenty, gdy naiwni, młodzi zakochani próbują spełnić swoją wspólną bajkę, znaleźć swoje miejsce na tle tych przygnębiających scenografii miasta, które wciąż leczy rany po wojnie. Rozpadające się budynki i szorstcy ludzie dookoła, wobec których zakochani są jak przerażone dzieci, nie chcące jeszcze dorosnąć i zgorzknieć jak tamci. Ratują się kawiarniami, teatrzykiem studenckim, grą cieni i świateł, muzyką jazzową, tańcami, wspólnymi spacerami, wypadami do centrów handlowych, gdzie i tak ich na nic nie stać, odpoczynkiem na Bielanach i snuciem wizji wspólnej ucieczki z tego przytłaczającego miasta. Młodzi zakochani jak żadni inni wierzą jeszcze w potęgę jutra, która może przynieść tak wiele nowych, niespodziewanych rozwiązań w ich bajce. Może jutro wres...